Basiorek spuścił lekko głowę jakby z zawstydzeniem.
- Nie mów tak. Każdy ma jakiś talent. Poza tym jest tyle różnych profesji, że na pewno coś znajdziesz - Nicodem znów spojrzał jej w oczy - Myślę, że możesz więcej, niż myślisz. Może zostaniesz nawet Alfą? - w jego głosie pojawiło się rozbawienie.
Arina roześmiała się cicho.
- Ja? Nie widziałeś, co dzisiaj zrobiłam? Pod moim dowództwem wszyscy padliby po miesiącu. Ale dzięki za pocieszenie - uśmiechnęła się. Wzięła głęboki oddech, po czym powoli się podniosła. Jej bok wyglądał nieciekawie, umorusany krwią i przyozdobiony zieloną papką. Wyglądało to dosyć... niepokojąco - Wracajmy już.
- Dasz radę? Zresztą, po co ja się pytam... Wiesz, jesteś wyjątkowo uparta.
- A ty wyjątkowo spokojny. Dobra, chodźmy - Arina ruszyła przed siebie, lecz po sekundzie znów się zatrzymała. Jej puszysty, jasny ogon kiwał się niespokojnie na boki - Nicodem... To nie był twój pomysł. Wiem, że poszedłeś tu, bo cię namawiałam. Nie chcę, żebyś dostał za mnie...
- Daj spokój - Nicodem podszedł bliżej - nie będę się chował.
Młodziutka, złota wadera otarła się o jego bok.
- Dzięki. Za ratunek, lekarstwo i twoje świecące oczy - Arina po raz kolejny tego dnia parsknęła śmiechem i pacnęła szczeniaka w bark. Ten oddał jej tym samym, lecz dużo delikatniej.
- Nie ma za co.
Ruszyli w drogę powrotną. Arina, nieco utykając na przedzie, Nicodem tuż za nią. W końcu zatrzymali się na wzniesieniu, z którego widzieli już dobrze znaną sobie polankę.
- Powtórzymy to kiedyś? - zapytała waderka.
- Czemu nie? Tylko bez jeziora - zastrzegł z mrugnięciem Nicodem.
- Masz rację. Bez jeziora.
Myślę, że na ten moment koniec. Chętnie popiszę z tobą, kiedy Arina dorośnie. Myślę, że może być ciekawie. Dzięki za wszystko :)