Wilgotna ziemia lekko zapadała się pod naciskiem ich łap, a kropelki rosy moczyły futro. Mimo tego Airov był zadowolony; przyjemny poranek, pomyślał, wdychając chłodne powietrze.
– Kiedy pojawi się ta... – zaczął, szukając właściwych słów. To nie tak, że przeczył istnieniom wróżek... świat był magiczny i było to oczywiste. On jednak na co dzień nie odpływał myślami w kierunku nadnaturalnych właściwości kolorowych pyłków, dlatego teraz czuł się w jakiś sposób oderwany od rzeczywistości. – Wróżka?
Prześlizgnęła po nim rozjaśnionym spojrzeniem i wydawało mu się, że zostawiło ono widoczny ślad na jego futrze.
– Zachowujesz się tak, jakby to było coś dziwnego.
Przystanął, kłapnął językiem. Uniósł wzrok ku niebu, na szare i ledwo widoczne chmury, choć nie robił tego często. Gwiazd nie było już widać.
– Nigdy nie widziałem wróżki.
– No, to teraz będziesz miał okazję – stwierdziła i przyśpieszyła, a on zaraz za nią.
Roki?