Tereny tutejszej watahy były dla mnie nowością. Wcześniej jedyne co znałam to skały, lód, który pokrywał skały, zbrylona, twarda ziemia. Tutaj tego nie było. Tereny bagienne były kompletnie inne, niż to, co było mi znane do tej pory.
Spacerowałam po mokradłach, mocząc łapy w grząskiej ziemi. Początkowo przerażało mnie to, ale z czasem stało się to przyzwyczajeniem. Błoto brudziło moje jasne futro, ale nie przeszkadzało mi to, i tak planowałam udać się później na wybrzeże, gdzie będę mogła obmyć się z wszelkiego brudu. Dookoła rosły potężne drzewa, które także były dla mnie nowością. Przechadzałam się między ich ogromnymi pniami.
Nie minęło dużo czasu, odkąd tutaj jestem, ale czułam się tutaj dobrze, a na pewno dużo lepiej, niż tam, gdzie się wychowałam. Promienie słońca padały na wodę, przez korony drzew, a ja wciąż spokojnie szłam przed siebie, zanurzając swoje ciało coraz to głębiej w mule.
Zatrzymałam się dopiero gdy było widać jedynie moją głowę. Stałam tak, i patrzyłam przed siebie, czując ciepło wokoło mojej tuszy. Rozejrzałam się dookoła, chcąc upewnić się, że jestem tutaj całkowicie sama. Będą tego pewna, przymknęłam powieki i pozwoliłam sobie na chwilę relaksu. Z mojego pyska zaczęły wydobywać się pojedyncze, melodyjne dźwięki. Gdy śpiewałam, czułam, że rzeczywistość, w której się znajduję, znika, i jestem tylko ja i muzyka. Nie wiedziałam, ile tak stałam, ale otworzyłam oczy dopiero, gdy poczułam kroplę czegoś na moim nosie. Spojrzałam na niebo i zauważyłam, że słońce, które wcześniej świeciło, zostało teraz zasłonięte przez szare chmury. Westchnęłam i zaczęłam wynurzać się z bagna.
Szłam powoli z powrotem na suchy ląd, a kropelki deszczu raz po raz spadały na moje brudne od błota futro. Gdy moje łapy stanęły na trawie, otrzepałam się i powoli ruszyłam w stronę wybrzeża. Deszcz padał coraz bardziej, ale nie przeszkadzało mi to w niczym, do momentu, gdy nie rozpadało się tak bardzo, że nie dało się otworzyć nawet oczu. Schowałam się pod jedno z drzew, z zamiarem przeczekania tej ulewy. Usiadłam, okryłam ciało ogonem i czekałam.
Wpatrzona w dal, nie usłyszałam nawet kroków zbliżającego się osobnika, który wyszedł zza krzaków. Stanął, nadstawił uszy i wpatrywał się we mnie, ale ja nie wiedziałam, kto to jest.
Ktoś chętny do dokończenia?