Roki spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem, jednak z jej pyszczka nie zniknęło zadowolenie.
- To się nazywa odpowiedzialny alfa. - zaśmiała się, przekazując listę składników Airovowi.
Ruszyła z wolna przed siebie, rozglądając się za pajęczyną.
- Po co jabłka do eliksiru na niewidzialność? - zapytał, wykrzywiając się ze zdziwienia.
- A po to... - uśmiechnęła się w jego stronę - żeby ten eliksir dało się wypić. Myślisz, że jak będzie smakowało połączenie pajęczyny, pyłu wróżki, magicznych grzybów i esencji ze żmijoptaka? Wiesz, esencja ze żmijoptaka nie smakuje najlepiej... - skrzywiła się - A jabłka dodadzą słodkiego smaku, nie zmieniając przy tym właściwości eliksiru.
- Żmijoptaka?
Basior zdawał się z każdą chwilą rozumieć coraz mniej. Trudno jednak się mu dziwić, bowiem nadążyć za Roki było nie lada wyzwaniem. Alchemia również nie należała do najłatwiejszych dziedzin, więc należy okazać mu zrozumienie. Wadera jednak zdawała się tym nie przejmować. Wciąż mówiła coś o eliksirze, co zrozumiałe było tylko dla niej i innych, równie pokręconych jak ona alchemików.
- Co to ten żmijoptak? - tym pytaniem przerwał jej wywody na temat ilości kropel rosy na pajęczynie.
- No taki... - zastanawiała się przez chwilę - krzyżówka ptaka i żmii. Nie są za duże. Powiedziałabym raczej, że dość małe. Je będzie najtrudniej znaleźć. Są niewidzialne.
- Jak chcesz znaleźć coś, czego nie widzisz?
Spojrzała w rubinowe oko Airova. Przez chwilę zatraciła się w jego spojrzeniu, jakby na świecie nie było nic innego. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo lubi to robić.
- No po prostu - powiedziała cicho.
Airov? Takie o niczym wyszło, ale wiem, że ty takie lubisz najbardziej