On już zasnął, ona czeka; ino jeden czar.
Tylko jeden…
Cicha, parna noc otaczała siwą waderę z każdej strony. Ta, ukojona słodką samotnością, wtuliła się w jej piękne ramiona, rozpoczynając swoją kołysankę, przeznaczoną wyłącznie dla jej uszu. Księżyc patrzył na nią, a wilczyca po chwili odwzajemniła to spojrzenie, wpatrzywszy się w jego zwężające się z każdym dniem oblicze. Rozpływała się w nim coraz bardziej. W końcu ucichła, zeszła na ziemię z dużego głazu i osunęła się na nagrzaną jeszcze trawę. Rzuciła krótkie spojrzenie swojemu towarzyszowi, po czym odwróciła wzrok.
- Nie kpij ze mnie. Ta wataha jest darem, którego nie zamierzam lekceważyć, pomyleńcu. Nikt nie karze ci się ze mną trzymać, a tym bardziej nikt cię o to nie prosi. Zachowaj więc takie komentarze dla siebie, jeśli łaska.
Potężny wąż odwzajemnił jej spojrzenie, wbijając w Wichnę swoje żółte, nienaturalnie świecące oczy.
- To ciało ci nie służy. Niedługo je przeciążysz i będziesz miał problem. Tylko nie waż się błagać mnie o pomoc, nie mieszam się już w wasze sprawy… Otchłań już od dawna nie jest moim domem i nic mnie z nią nie łączy.
W końcu zamilkła, widząc, że demon nie zwraca już na nią uwagi. Liście zaszeleściły głośniej, co pomogło jej odwrócić uwagę od strzępków syknięć, warknięć i słów w różnych językach, które od kilku tygodni próbowały się do niej przedrzeć. „Nie dzisiaj – pomyślała – nie… nigdy. Nigdy”.
Odetchnęła z ulgą. Przecież już nic nie trzymało jej przy Otchłani, nie czerpała już z niej mocy ani życia. Nie mogła jednak od tak jej zostawić. Mimo wszystko, życie doprowadziło ją do momentu, w którym wreszcie stała się całkowicie niezależna, mając w dodatku pewną kontrolę nad Wrotami. Co prawda nie korzystała z niej, ale… Może kiedyś jej się to przyda. Może kiedyś… „Oby nigdy…”
Następnego dnia została obudzona przez drażniący uszy jazgot. Vi poderwała się z ziemi i ujrzała wijące się w spazmach ciało żmii. Wąż złapał z nią kontakt wzrokowy, jednak ona odwróciła się od niego i odeszła. Usłyszała jedynie ciche „Pomocy”. Zignorowała to. Mówiła przecież. Powtarzała w dodatku kilka razy, a ona nie ma w zwyczaju powtarzać. Demon, którego imienia nawet nie znała i nie chciała poznać, okazał się kolejnym idiotą, który nie chciał jej posłuchać. Jego strata. Wichna szła przed siebie, napawając się drobinkami pyłu i promieniami porannego światła, które ją otaczały. Myślała nad tym, jak pogodzić nową profesję, którą miała zajmować się w watasze, z jej naturą, ale po chwili wzruszyła ramionami, sama dla siebie, stwierdziwszy w duchu, że to nie ma znaczenia. Od kiedy demon nie może być egzorcystą? Czy ktoś to kiedyś stwierdził? Jej myśli na kolejne kilka chwil zaprzątnęły takie i podobne zagadnienia.
Czego właściwie szuka w tym stadzie?
- Żebym to ja wiedziała… - mruknęła pod nosem wadera, wchodząc na ścieżkę, prowadzącą bliżej centrum terytorium – żebym to ja,cholera, wiedziała.
A jednak w głębi swojej duszy – tak, demony takową posiadają – wiedziała, czego szuka. Niemniej, nie dzieliła tych myśli ani ze sobą, ani ze światem zewnętrznym.
W końcu wyłoniła się z gęstwiny i wzrokiem napotkała kilka wilków, kłębiących się w pobliżu wodopoju. Czy powinna podejść… zagaić rozmowę?
- Pierwsze wrażenie, pierwsze wrażenie… - mruczała cicho. Nie denerwowała się, ale nie chciała dawać sobie możliwości, by odwieść się od swojego planu, którym jest, upraszczając, przeżyć. Podeszła więc czym prędzej do niewielkiego bajorka, które okazało się być dość głęboką studnią, którą musiała wydrążyć spływająca przez wieki w to jedno miejsce deszczówka.
Wilki nie zwróciły na nią szczególnej uwagi. Niektóre posyłały jej lekkie uśmiechy, inne, zdziwione zbytnio jej obecnością, przyglądały jej się i odchodziły. Wichna nie wiedziała nawet co ma zrobić. Stanęła tylko przy brzegu studni i nachyliła się, by zaczerpnąć wody. Trzymając głowę nisko, spoglądała z dołu na poszczególne osobniki. Żaden nie przykuł szczególnie jej uwagi, ale widocznie ona okazała się nieco większą atrakcją. A może po prostu biedakowi AŻ TAK się nudziło. Wadera odeszła od wodopoju i usiadła w cieniu drzew. Wilk, który uprzednio wydawał się nią zainteresowany, zapewne się rozmyślił, ponieważ straciła go z oczu. Skupiwszy się na tym, stwierdziła, że nie jest nawet pewna jak wyglądał. Łatwo więc wyobrazić sobie jej zdziwienie, gdy usłyszała obok siebie nieznajomy głos, należący do nieznajomego wilka. Nie potrafiła stwierdził czy to ten sam, który spoglądał na nią wcześniej. „Pierwsze wrażenie, pierwsze wrażenie”.
- Witaj – powiedział wilk, po czym usiadł koło niej – zgaduję, że niedawno do nas dołączyłaś.
- Bingo – odpowiedziała cicho i odrobinę zbyt szybko – Okazuje się, że łatwo jest tu zapuścić korzenie. Wichna – Vi skinęła tylko łbem, dając do zrozumienia, że oczekuje imienia swojego rozmówcy.
Drogi wilku? Zapraszam, Vi jest gotowa na przygodę godną udomowionej demonicy