29 grudnia 2018

Od Pelagusa CD Nicodema

W ten dzień słońce niemal lizało ognistym językiem moje kruczoczarne futerko, choć wcale mi to nie przeszkadzało. Uczucie, jakie wywoływał skwar było dziwne, ale i intrygujące. Tam gdzie mieszkamy, tj. w dość głębokiej jaskini na samym szczycie gór należących do terenów watahy, panują zazwyczaj ujemne temperatury. Tak mówi Mama, a Mama zna się na rzeczy. Nie często schodzę na dół do reszty wilków, dlatego też rzadko mogę poczuć ciepło i krople wody na pyszczku.
Zostałem pod opieką Pana Chastera, ale znudziła mnie jego inność. Chciałem szukać lasu i tak też zrobiłem.
Biegłem wydeptaną ścieżką aż do momentu, gdy wysokie zboże ustąpiło miejsca grubym pniom drzew porośniętych zielono-niebieskim puchem. Powoli przymknąłem powieki, rozkoszując się przyjemnie zimnym wiatrem łaskoczącym nosek, szumem drzew, śpiewem ptaków oraz pluskiem wody.
Wody...
Łapy zaprowadziły mnie do niewielkiej rzeczki. Zanurzyłem język i spróbowałem jej. „Wodo, dokąd tak biegniesz? Dokąd tak uciekasz?” — spytałem w myślach. Ach, dokąd, po co i na co? Za co? Za czym? Nigdy jej nie rozumiałem. To zupełnie nielogiczne. Gdyby wiedziała, że gdzieś tam jest wodospad, też by tak wartko płynęła? Chciałbym ją o coś zapytać, ale mówiła w innym języku, a może w ogóle nie mówiła? Gdy dorosnę, na pewno znajdę na te pytania odpowiedzi. Gdy dorosnę, chciałbym zostać sklepikarzem. To bardzo niezwykły zawód ze względu na jego niepozorność.
Takie właśnie rozważania całkiem oddzieliły mnie od rzeczywistości, a nie byłem sam. Oblizałem się i... zauważyłem, że jestem obserwowany.
Podniosłem głowę. Czarne ślepia wbiły się prosto w moje oczy. Otworzyłem pysk zdumiony i chciałem uciekać, ale tak niezręcznie się obróciłem, że z powrotem znalazłem się w wodzie. Obcy uśmiechnął się.
– Cześć! – powiedział wesoło.
Obróciłem nerwowo głowę, aby nie patrzeć na obcego. Stałem tak przez dobre parę minut z oczyma wbitymi w wodę. Stres i nienawiść do szczeniaka, bo bez wątpienia był on szczeniakiem, namnażały się we mnie jak burzowe chmury.
Nagle woda zaczęła czernieć, a ciemność poczęła kłębić się wokół moich łap. Słońce zgasło, ustępując miejsca blado-szaremu dymowi i błyszczącemu pyłowi, który zaczął spadać na ziemię. Poruszyłem się nerwowo i cofnąłem. Pachniało zgnilizną, martwymi ptakami, takimi jakie można czasem znaleźć na plaży oraz czymś, czego nigdy wcześniej nie czułem. Z zaskoczeniem zauważyłem, że na drzewach nie ma liści. Obca siła wysuszyła je, substancja, która na nich się znajdowała wyżerała je od środka. Przerażenie, jakie malowało się na moim pysku wcale nie odzwierciedlało miny wilka z naprzeciwka, który stał niewzruszony, jakby nic się nie działo.
– Mrok... – pisnąłem.
W odpowiedzi; serdeczny śmiech.
„On tego nie widzi” — jęknąłem w myślach. Widząc monstrum zbliżające się w stronę samca, uciekłem. Tak po prostu.
Biegłem przez las, nie zważając na czerniejącą roślinność, która dosłownie rozsypywała się pod moimi łapkami. Las za mną walił się, pozostawiając po sobie pustkę i szare niebo. Obróciłem się nerwowo do tyłu, by sprawdzić swoje położenie. Był to mój największy błąd. Łapy zaczęły mi się plątać, potknąłem się. Moje ciało pociągnęła grawitacja i spadłem w dół. W głowie szum, ciemność, niepamięć.
*
Otworzyłem pyszczek, aby zaczerpnąć powietrza, ale zamiast tego do mojego gardła dostała się woda. Poruszyłem łapami. Topiłem się. Resztami sił doczołgałem się na brzeg, krztusząc się i plując na wszystkie strony. Klatka piersiowa poruszała się nierównomiernie. Otworzyłem wreszcie pełne piasku oczy. Las stał tak jak wcześniej. Nietknięty. Ani śladu po zniszczeniu, ciemności, mroku.
Nieznajomy przyglądał mi się ze zdziwieniem. Obok niego stało parę wilków. Poczułem się znów senny i z natłoku wrażeń, emocji, znów „odpłynąłem”.

Nicodem?
W razie niejasności koniecznie pisz, a może ich tutaj trochę być.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template