- Muszę przyznać, że to wyjątkowo paskudna rzecz.
- Twoja przeszłość? – zapytała, pociągnąwszy łyk napoju.
- Nie, TO – wskazałem na prawie pełne naczynie – Co to jest?
- Mięta, jakieś kwiaty… Nic trującego. Powiedziałabym nawet, że jest całkiem smaczne.
- Może po prostu odzwyczaiłem się od takich wygód. Chcesz wiedzieć co działo się ze mną wcześniej… Dlaczego?
- Każdy ma jakąś historię. Chciałabym poznać twoją, skoro już zdążyliśmy razem uratować się przed jakąś obślizgłą szkaradą – znów lekko się uśmiechnęła. To był całkiem ładny uśmiech, a nie jeden z tych bezczelnych, które zwykłem widywać po drodze.
- Nie ma więc powodu, żebym ci trochę nie opowiedział.
Opuściłem na chwilę głowę, przez co włosy opadły mi na oczy. Potrząsnąłem łbem, by mi nie przeszkadzały.
- Miałem dość nieprzyjemne dzieciństwo, surowego ojca… Moja matka mnie opuściła, bo się go bała. Wiesz, teraz jak o tym myślę, moje życie nie było wyjątkowe. Wiele innych wilków przechodziło przez coś podobnego…
- No i? Skoro już zacząłeś, to mów dalej.
- W końcu większość mojej rodziny zabito. Moją matkę… myślę, że siostry skończyły tak samo jak ona. Później miałem szansę zostać… kimś, jakoś się wybić, ale nie wyszło – wzruszyłem ramionami
- Mówisz o tym wszystkim tak spokojnie… Co było dalej? Jeśli oczywiście chcesz mówić.
- Poznałem kogoś. Wilczycę. Miała na imię Vila, polubiłem ją – zamyślony spojrzałem na obraz na ścianie – Nie wiem czy ona lubiła mnie, ale to, że dawała mi choć odrobinę ciepła, wystarczało, żebym się z nią trzymał.
- Co się z nią stało?
- Zadajesz dużo pytań. W końcu do tego dojdę, po prostu muszę się czasem dłużej zastanowić nad tym co się działo. Wiele rzeczy zwyczajnie wyparłem z pamięci. Vilę zabił mój ojciec, gdy próbował zabić mnie.
- Uratowała cię…
- Nie. Po prostu nie zdążyła odsunąć się w drogi – mimowolnie uśmiechnąłem się smutno. Wspomnienia są bolesne. Za każdym razem, gdy się do nich powraca, wydają się odleglejsze, ale to nie znaczy, że tracą znaczenie. – Najgorsze jest to, że odczuwałem bardziej zawód po tym, jak nawet nie próbowała mi pomóc niż smutek przez to, że umarła – oderwałem spojrzenie od malowidła i zacząłem skrobać powierzchnię stołu pazurem – Chyba cię zanudziłem...
Akatala dopiła zimny już napar.
- Nieważne. Zróbmy coś – zagadnąłem ją trochę żywiej.
- Na przykład co?
- Cokolwiek. Coś ciekawego. Niezwykłego. Potrzebuję jakiejś rozrywki, jeden topielec mi nie wystarczy – wypiłem jeszcze łyk napoju i znów się skrzywiłem. Tym razem starałem się zakryć grymas lekkim uśmiechem, co musiało wyglądać komicznie.
Akatalo?