- Nie wiem... - zmarszczyła brwi - A dlaczego pytasz?
- Wbiłem kły w jego kark, przez co jad w nich zawarty przeniknął do jego krwi. Jeśli w jakiś sposób na to nie zareaguje, zginie. - mruknąłem, podkreślając ostatnie słowo. - Ten wilk jest dla Ciebie ważny?
Nie odpowiedziała, jedynie wbijając wzrok w swoje łapy. Deszcz ciągle padał, lecz powoli tracił na sile. Wiatr muskał futro wadery, a ona zgarbiła się, niezauważalnie podkulając ogon.
- OK, nie mówmy już o tym. - uśmiechnąłem się ciepło. - Jesteś może głodna?
- Tak. Zapolujmy. - wysiliła się na lekki uśmiech.
- Na co masz ochotę?
- Może... Króliki?
Skinąłem łbem i ruszyłem do przodu, lekko kulejąc na przednią łapę. Czułem na sobie wzrok wadery, więc uśmiechnąłem się uspokajająco.
- To nic takiego, tylko powierzchniowe rany.
- Na pewno? - uniosła jedną brew.
- Na pewno.
- Dwa króliki na godzinie drugiej.
- Około siedemdziesięciu metrów. - dodałem i przyśpieszyłem.
Ayra? Przepraszam, nie miałam pomysłu.