Miałam spory problem aby wstać, ponieważ Oleander ułożył się na moim brzuchu. Jak najdelikatniej wygramoliłam się spod niego. Próbując zachować się jak najciszej wybiegłam z groty i ruszyłam w stronę domu.
***
Na skraju lasu stał Zero. Zapowiada się ciekawie.
- Gdzie, po co i z kim byłaś?
- Byłam w Dolinie Mrocznej Strugi.
- Sama?
- Tak.
- Śmierdzisz zmokłym psem.
- Może dla tego, że przez całą noc siedziałam na deszczu?
***
Kolejne dni mijały szybko. Nie wymknęłam się więcej do doliny. Z resztą i tak Oleander już odszedł.
Dziś była moja kolej. Miałam prowadzić polowanie. Wybrałam wzgórza Evendim. Było blisko Doliny Morcznej Strugi. Łudziłam się, że spotkam Oleandra?
Chyba tak... Towarzyszył mi niezawodny Zero, Arise, X oraz Taravia.
Biegliśmy truchtem kiedy zauważyłam, że jest całkowita cisza. Czułam się źle. Zbliżaliśmy się do Doliny. Zrobiłam się bardziej czujna. Opłacało się, ponieważ wyczułam jelenia. Biegłam jak najszybciej mogłam, nie czekając na grupę. Nie mogłam zaprzepaścić takiej zdobyczy. Mijałam drzewa, krajobraz w okół mnie się rozmywał, byłam tylko ja i zdobycz.
I wszystko znika. Nagłe uderzenie, ból w kościach. Otworzyłam oczy, nie wierzę. Do skały całym swoim ciałem przyciska mnie wilk o złotym futrze. Oleander.
Poparzył mi w oczy i kiedy się uspokoiłam puścił mnie.
- O co chodzi?!
- Siedź cicho. Ktoś cię gonił.
- Wiem! To moja wataha!
- Aha... Nie wiedziałem, przepraszam.
- Nie ma za co, mogę iść?
- Nie tęskniłaś?
- CO TO W OGÓLE ZA PYTANIE?
- Mniejsza z tym, błagam nie wydaj mnie, jeszcze kilka dni i znikam.
Miałam już coś odpowiedzieć, kiedy moim oczom ukazała się Taravia.
- Lon... Kto to jest?
- Oleander, on... uratował mnie kiedy...
- Kilka dni temu została zaatakowana przez jakieś zwierzę, dzień był deszczowy i...
Taravia?