Nie wiedziałem co mam zrobić, była dość przybita tym, że któryś basior ma inne zdanie. Ale chyba to nie komuna, no nie?
Dość mnie wkurzyła, ale że byłem straaaaszliwie głodny, ponownie zapukałem.
- Obawiasz się czegoś? - Zapytałem - Jak coś zawsze Ci mogę pomóc. - (Uwaga, kłamstwo numer 1 - Mnie nigdy nie proszono o pomoc, więc nikomu nigdy nie pomogę). Milczała. Pomyślałem, że nie będę jak ten kołek w serce wampira siedział przed jej jamą, tylko uchyliłem je mocniej i bezszelestnie, 'niechcący' zbiłem jej fioleczkę z wodą, pewnie zapachową, bo po zbiciu pozostały jedynie ostatki i kolorowy, pięknie (bo różanie) pachnący dymek.
- Ej... Nie szkodzi! - Powiedziała, poirytowana moim grubiaństwem.
- Pani Cavaleiosssa ma inne zdanie niż ja!!! O jejciu, konieeeec świaaatttaaaa!!! - Zacząłem ją przedrzeźniać, przy tym głośno wyjąc. Nie wyglądała na rozbawioną, raczej na jeszcze bardziej wkurzoną.
- Wyjdź - Powiedziała surowym tonem - Jeśli stać takiego biedaka, niech mi fioleczkę odkupi - Powiedziała.
- Cholipa - Mruknąłem pod nosem. Otóż ja, zwyczajny wolny obywatel tej oto watahy przy sobie nie miałem ani Lubusa, Ale dwa tysiące...Z emerytury się nie utrzymam, hahah...
- Nie pójdę, bo chcę Cię bardziej wkurzyć. - Policzyła do dziesięciu i licho wie, czy podziałało. Zaczęła ciągnąć mnie za ogon. Ale ja siedziałem sobie wygodnie i ani myśląc, żeby pójść. W końcu ustąpiła.
- Dobra, już dobra, odkupie Ci tę wodę toaletową... - Powiedziałem i odszedłem, prosto do sklepu, by sprawdzić, czy jakąś perfumę znajdę.
Dość mnie wkurzyła, ale że byłem straaaaszliwie głodny, ponownie zapukałem.
- Obawiasz się czegoś? - Zapytałem - Jak coś zawsze Ci mogę pomóc. - (Uwaga, kłamstwo numer 1 - Mnie nigdy nie proszono o pomoc, więc nikomu nigdy nie pomogę). Milczała. Pomyślałem, że nie będę jak ten kołek w serce wampira siedział przed jej jamą, tylko uchyliłem je mocniej i bezszelestnie, 'niechcący' zbiłem jej fioleczkę z wodą, pewnie zapachową, bo po zbiciu pozostały jedynie ostatki i kolorowy, pięknie (bo różanie) pachnący dymek.
- Ej... Nie szkodzi! - Powiedziała, poirytowana moim grubiaństwem.
- Pani Cavaleiosssa ma inne zdanie niż ja!!! O jejciu, konieeeec świaaatttaaaa!!! - Zacząłem ją przedrzeźniać, przy tym głośno wyjąc. Nie wyglądała na rozbawioną, raczej na jeszcze bardziej wkurzoną.
- Wyjdź - Powiedziała surowym tonem - Jeśli stać takiego biedaka, niech mi fioleczkę odkupi - Powiedziała.
- Cholipa - Mruknąłem pod nosem. Otóż ja, zwyczajny wolny obywatel tej oto watahy przy sobie nie miałem ani Lubusa, Ale dwa tysiące...Z emerytury się nie utrzymam, hahah...
- Nie pójdę, bo chcę Cię bardziej wkurzyć. - Policzyła do dziesięciu i licho wie, czy podziałało. Zaczęła ciągnąć mnie za ogon. Ale ja siedziałem sobie wygodnie i ani myśląc, żeby pójść. W końcu ustąpiła.
- Dobra, już dobra, odkupie Ci tę wodę toaletową... - Powiedziałem i odszedłem, prosto do sklepu, by sprawdzić, czy jakąś perfumę znajdę.
Cavi? Krótkie? xD