Byłam masakrycznie wkurzona na tego osobnika, (niestety) mojego gatunku. Patrzyłam na wychodzącego basiora piorunującym wzrokiem. Nie miałam z nim ochoty rozmawiać. Zaczęłam krzątać się po mojej łazience i pokoju w poszukiwaniu mojego zapasu tejże wody toaletowej. Ale zaraz... tak to co zbił Will to przecież był zapas! Super! DZIĘKUJE DROGI WILL'U. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w pysk moje żale. Wyszłam z hukiem z jaskini i skierowałam się w stronę? No właśnie, w którą stronę się skierowałam. W stronę zachodnią. To znaczyło, że idę w stronę Kurhan. Pogadam ze zmarłymi, może ktoś z tamtego świata mnie uspokoi.
Po dojściu na cmentarz siadłam na środku i zaczęłam rytuał wzywania zmarłych. Moje słowa zamieniały się w parę a moje oczy zaczęły przybierać zielonawy kolor.
- Co od nas pragniesz...? - Zapytał mnie szczenięcy głos. Patrzyłam z podziwem na wszystkie pojawiające się zjawy. Nagle coś mi przerwało, nie coś, a ktoś.
- Sheedan! TY IDIOTO!
Po dojściu na cmentarz siadłam na środku i zaczęłam rytuał wzywania zmarłych. Moje słowa zamieniały się w parę a moje oczy zaczęły przybierać zielonawy kolor.
- Co od nas pragniesz...? - Zapytał mnie szczenięcy głos. Patrzyłam z podziwem na wszystkie pojawiające się zjawy. Nagle coś mi przerwało, nie coś, a ktoś.
- Sheedan! TY IDIOTO!
Sheedan?