- Tak. Jesteś moją przyjaciółką. - odparłem lekko zmieszany, ale starałem się, aby zabrzmiało to jak najbardziej prawdziwie. Wadera cicho zachichotała. Powiedziałem coś nie tak? Położyłem uszy ze wstydu. W zamian dostałem ugryzienie w ucho.
- Co Ty taki...? - spytała niepewnie.
- Sheena, umiesz.. umiesz latać?
- Co?
- Umiesz?
- Nie wiem.
- To Cię nauczę, chodź. - wstałem i chwilę zajęło zanim ogarnąłem skrzydła. Może i wadera nigdy nie używała tych małych "płomyczych" skrzydeł, ale na pewno wolałbym takie niż te moje gigantyczne. Poza tym, wiem, że jej się uda. Pokazałem jej co zrobić by się wznieść, nawet trochę jej się udało.
Jednak nie chciała mi powiedzieć czy wcześniej już latała. Możliwe że tak, bo miała dobrą pozycję, i nawet nieźle się wznosiła.
- Jutro już będziemy mogli polatać. - uśmiechnąłem się dumny. Wadera jednak szybko mnie zgasiła.
- Hmm... skrzydła mam wtedy, kiedy "fazuję"... co nie zdarza się często - Cała duma i zachwyt ze mnie uleciała.
- Pf... Szkoda. - usiadłem przytrapiony.
- Ej, możemy porobić co innego! Nie mamy przecież zbytnio obowiązków, a dzień jest długi. - podeszła do mnie i usiadła naprzeciwko mnie. Aż musiałem spojrzeć w jej rozbawione oczy i uśmiechnąłem się lekko.
Sheena? Wybacz, że tak długo nie było odpowiedzi, ale brak internetu.