- Pójdziemy na spacer? - zapytał, posyłając mi lekki uśmiech.
Odwzajemniłam gest, przeczuwając podstęp. Zero i uśmiech? A do tego spacer?
Skinęłam łbem i wyszłam z jaskini. Spojrzałam na niego i uniosłam brew.
- Um... Wszystko w porządku? - zapytałam, kiedy ruszyliśmy
- Dlaczego pytasz? - skrzywił się, ewidentnie zdziwiony - Coś nie tak?
- To ja tu zadaję pytania... - mruknęłam pod nosem, mrużąc oczy - Zero, dziwnie się zachowujesz...
Uniósł brew, najwyraźniej nie rozumiejąc, co mam na myśli. Westchnęłam i stanęłam naprzeciw niego, zagradzając mu drogę.
- Zapraszasz mnie na spacer, uśmiechasz się, wcześniej wyraźnie było coś nie tak. Czy coś się stało?
- Nic się nie stało...
- Tłumacz się. - warknęłam.
- Po prostu chodź. - ominął mnie i żwawym krokiem ruszył do przodu.
Przekręciłam oczami i ruszyłam za nim, dotrzymując mu kroku. Nie miałam pojęcia dokąd mnie prowadzi, ale postanowiłam mu zaufać. Słońce jeszcze nie zaszło, chociaż znajdowało się tuż nad linią horyzontu, a chłodny wiatr powoli wzbierał na sile, zwiastując nocną wichurę. Spojrzałam w górę, lecz czyste niebo rozpędziło moje chwilowe obawy o deszcz.
- Zamknij oczy. - szepnął, a ja wykrzywiłam się.
- Po co?
- Zaufaj mi wreszcie... - prychnął, a ja, ze złośliwym uśmieszkiem na pysku, wykonałam jego polecenie.
Szłam za nim jeszcze kawałek, kierując się słuchem i węchem.
- Daleko jeszcze? - zapytałam, ciekawa, gdzie mnie prowadzi.
- Jeszcze chwilkę.
- Długą chwilkę?
- Nie.
- Jak długą?
Usłyszałam warknięcie Zero, przez co na mój pysk wlał się drobny, triumfalny uśmieszek.
- Nie szczerz się, już jesteśmy. - mruknął, lecz nadal nie zwolnił tempa
- Mogę otworzyć oczy?
- Zaraz. Zatrzymaj się.
Mimo słów Zero, zrobiłam jeszcze kilka (kilkanaście?) kroków w przód, co skutkowało utratą gruntu pod łapami. Kiedy serce podskoczyło mi do gardła, Zero doskoczył do mnie i zębami chwycił za mój ogon, ciągnąc w swoją stronę, przez co po chwili znalazłam się na stałym gruncie.
Na mój pysk wlał się grymas bólu. Pomachałam kilkakrotnie ogonem, odzyskując czucie.
- Mógłbyś być delikatniejszy! - mruknęłam z wyrzutem.
- A Ty mogłabyś czasami mnie posłuchać! - odgryzł się. - Otwórz oczy.
Tym razem zrobiłam co kazał. Na widok owej niespodzianki uśmiechnęłam się lekko.
- Jak zwykle potrafisz mnie zaskoczyć...
Zero? Ślub zaczeka... Co to była za niespodzianka? ^^
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać :(