Lumen wyjątkowo nie lubiła zimy. Było szaro, wszystko wyglądało tak podobnie, a mróz sprawiał, że wadera nie miała ochoty wychodzić ze swojej nory. Tego dnia jednak, chmury nie zasłoniły słońca, które zesłało na ziemię odrobinę ciepła. Samica, chcąc utrzymać w sobie resztkę wspomnień z ciepłych, jesiennych dni, zaczęła szukać roślin, które przetrwały ostatni, wyjątkowo zimny tydzień. Na swojej drodze odnalazła jedynie kępkę dawno zwiędniętych astrów. Zdawałoby się, że nadają się tylko do zagrzebania pod śniegiem, by nikt nie widział ich złego stanu. Lumen jednak potrafiła zdobyć się na coś więcej. Wyciągnęła nad nie łapę i w pełnym skupieniu przywróciła im dawne piękno. Ich płatki rozwinęły się, a ich fioletowy kolor stał się bardziej nasycony i wyrazisty.
Wtem usłyszała jakiś głos zza krzaków. Spojrzała w stronę, z której dochodził i zauważyła wilka średniego wzrostu, o męskiej budowie. Z pewnością był to basior.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - wyjaśnił, podchodząc bliżej niej - To było... wspaniałe. Ożywiłaś te kwiatki, tak? Jak to zrobiłaś?
Wadera przyglądała mu się uważnie, nie odpowiadając na żadne z pytań. Futro nieznajomego miało barwę mlecznej czekolady, a w oczach widoczna była przyjazna iskierka. Ich tęczówki kolorem przypominały jej mandarynki, które hodowała w swoim ogrodzie.
- Ach, tak, gdzie moje maniery? Jestem Whis - przedstawił się.
- Lumen - odparła - Ale możesz mówić Lu.
Po tej jakże krótkiej wymianie zdań, samica odwróciła się od nowo poznanego i zaczęła mówić coś do roślin, które dopiero co przywróciła do życia.
- Z pewnością jest wam zimno. Nie mam jeszcze astrów w swoim ogrodzie. Zabiorę was tam, dobrze?
Po tych słowach kwiatki zakołysały się, jakby odpowiadając na jej pytania.
- Chcę zabrać je do ogrodu - powiedziała w stronę Whisa.
Z pozoru te słowa nie miały większego znaczenia, waderze jednak chodziło o to, by basior pomógł jej je przesadzić. Niewiele wilków potrafiło rozszyfrować prośby Lumen, a co dopiero zrozumieć, że coś jest prośbą. Ten jednak zdawał się rozumieć, o co chodzi waderze, bowiem podszedł do roślin i zaczął uważnie się im przyglądać, jakby zastanawiając się, od czego powinien zacząć.
- Musimy uważać, by nie uszkodzić korzeni - powiedziała jeszcze, po czym zaczęła ostrożnie odgarniać zmarzniętą ziemię.