Wychudzony basior spoglądał na mnie wyczekująco. Uśmiechał się. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Otworzyć się przed prawie obcym wilkiem? Nie jestem przecież słaba! Po podziwiam zmarzniętą drogę.
W pewnym momencie zaczęła się prawdziwa ślizgawka. Wysunęłam pazury i ostrożnymi ślizgami zmierzałam dalej. Nagle mnie olśniło. Zatrzymałam się udając, że interesuje mnie jakieś zmarzłe zielsko. HG po prostu człapał dalej (bo chodzeniem tego nazwać nie można), a ja jakby nigdy nic popchnęłam go tak, że wleciał na drzewo. Zaśmiałam się, ale szybko przestałam. Zielone ślepia patrzyły na mnie z złością i czymś jeszcze.
-Tak chcesz się bawić? Wojna rozpoczęta! - HG szybko się ogarnął i zaczął "kontratakować". Co chwilę leżałam na ziemi, ale nie zostawałam mu dłużna. Tak zeszła nam droga do Lasu Phoenix'a. Gdy dotarliśmy na miejsce ogarnęliśmy się i ruszyliśmy na polowanie. Usłyszałam szelest. Ostrożnie ruszyłam w tamtym kierunku. Harbinger Był z mojej prawej strony. Zatrzymałam się za kłodą. Ostrożnie wyjrzałam zza mojego "schronienia" i zobaczyłam zielonego, skrzydlatego jelonka. Był młodziutki, nie miał jeszcze poroża. To idealna ofiara. Razem z HG otoczyliśmy stworzonko. Nasz posiłek nie wiedział co zrobić. Nie wzbił się w powietrze. Stał sparaliżowany strachem. Gdy byłam wystarczająco blisko rzuciłam się do karku zwierzęcia. Porządnie się wgryzłam. Poczułam metaliczny posmak krwi naszej ofiary. Puściłam go. Odsunęłam się i siedziałam obok. Do martwego zwierzęcia zbliżył się HG i zaczął swój posiłek. Gdy skończył, zaczęłam ja. W ten sposób zostały prawie same kości. Kość udową (największą) zabrałam ze sobą. Zrobię z niej figurek tego dziwnego stworzenia.
-Co teraz? - spytałam. Mój patrol zaczyna się równo z zachodem słońca. Miałam jeszcze trochę czasu. Z wyczekiwaniem patrzyłam na basiora.
HG?
Może być? Link do obrazka zwierzaka, abyś wiedziała mniej więcej jak wygląda klik