Wadera pożegnała się pospiesznie dokładnie w momencie, w którym słońce zawisło w najwyższym punkcie swojej wędrówki. Oświetlało świat bladymi, zimowymi promieniami i przez to nadawało mu pewnego mistycyzmu; natura zatrzymała się na granicy jesieni z zimą.
Airov znów jedynie wpatrywał się w kołyszący się na boki ogon wadery, kiedy ta odchodziła. Tak naprawdę nie mógł zrobić nic, więc jedynie czekał, aż medyk skończy, a potem - pożegnawszy go z uśmiechem i podziękowawszy - wyszedł na chłodne powietrze. Zanurzył się w świetle dnia całym sobą, jakby wpadał do wody; uświadomił sobie, jak bardzo czuć było u medyka zioła i jak bardzo brakowało mu tej świeżości, którą teraz się napawał.
Bandaż ponoć potrzebny nie był, co ani trochę nie zdziwiło Airova. Rana została odkażona i sklepiona - teraz jedynie czuł lekkie naprężenie w okolicy łuku brwiowego, nieco irytujące, ale dające o sobie zapomnieć.
Wziął głęboki wdech i ruszył powoli w kierunku swojej jaskini, zastanawiając się nad miejscem, w które tak pilnie udała się jego towarzyszka.
Widząc ją z obcym basiorem poczuł zdziwienie, choć przecież nie było to nic nadzwyczajnego. Ogarnęła to jakby lekka zazdrość, ale zaraz doprowadził się do porządku i uczucie to zniknęło. Airov nie wiedział nawet jak znalazł się naprzeciwko dwójki wilków. Nie szukał Roki, bo nie chciał być nachalny; poza tym rozumiał, że każdy ma swoje prywatne sprawy, które należy załatwić o określonej porze czy w określonym dniu. Uśmiechnął się uprzejmie i przeprosił za najście. Od razu zawrocił, lecz został zatrzymany. Spojrzał w kierunku wadery, która wydała mu się lekko zawstydzona.
Roki?