23 marca 2019

Od Diathesis

Wiem, że śnię, ale ten widok i tak przeraża mnie bardziej, niż chciałabym.
Znowu jestem szczenięciem. Stoję na zboczu i wołam matkę, przyjaciół, wszystkich, których znałam, ale nikt nie odpowiada. Ślizgam się na ośnieżonych skałach, usiłuję wstać, lecz czuję jeszcze większy chłód i odwracam się. Są. Stoją za mną, chłodni, martwi. Oczy wszystkich bez wyjątku są lodowato niebieskie, ciała skuwa lód. Słyszę ich głosy, równie zimne co góry. Nie rozumiem ich, nie muszę rozumieć, bo wiem, co mówią. To moja wina. Pozwoliłam im umrzeć. Nie powiedziałam, co ma się stać, i przez to zginęli. Próbuję coś zrobić, otwieram pysk, ale nie wydobywa się z niego żaden dźwięk. Chcę uciec, usiłuję wstać, jednak po chwili znowu upadam. Zimno mi. Zamarzam. Zasłużyłam na to. Po policzkach kapią mi chłodne, lodowe łzy. Nie. Nie znowu. Proszę. Nie.
Budzę się przerażona. Przez wejście do jaskini widać, że jest noc. Księżyc chyli się ku horyzontowi. Za chwilę będzie świt. Patrzę tępo w niebo.
- Nigdy nie chciałam mieć tego daru. - Głos mi drży. Usiłuję się uspokoić. - Nigdy nie przyniósł niczego dobrego. Nigdy.
Obserwuję słońce, wschodzące powoli. W miarę, jak niebo jaśnieje, ja zaczynam się zastanawiać. Co by było, gdybym nigdy nie miała tego daru? Czy mogłabym żyć normalnie? Założyć rodzinę, mieć szczenięta?
Odganiam od siebie natrętne myśli. Oczywiście, że nie. Wychodzę z jaskini. Gniazdo Żmij wygląda wspaniale w świetle porannego słońca. Idę ostrożnie. Węże powoli się budzą, ale wiem, że nie mogą mi wiele zrobić. Żmije są zmiennocieplne i teraz jest tu dla nich stanowczo za zimno. Będą ruchliwe dopiero w południe. Stąpam ostrożnie, uważając, żeby nie nadepnąć na węża. Zapuszczam się coraz bardziej w las prowadzący do Centrum. Jestem głodna i w żaden sposób nie mogę zamaskować burczenia. Myśliwi powinni akurat wyruszać na poranne polowanie, gdy większość zwierzyny dopiero się budzi. Może, gdy wrócą, i gdy Alfy, Bety oraz reszta mieszkających w Centrum się nasycą, uda mi się dostać swoją porcję. Zastanawiam się nad upolowaniem czegoś małego - zająca? przepiórki? - ale wiem, że polowanie potrwałoby godzinę czy dwie, na co nie mam czasu. Zbaczam lekko z drogi. Mieszkam w Gnieździe Żmij już jakiś czas i wiem, co kryje się w okolicznych lasach. Kilka minut przechadzki wystarcza, bym znalazła się na polanie. Niewielkie krzaczki dzikich malin rosną w pewnej odległości od siebie. Pokrywa je szron, jednak nie mam nic przeciwko temu - owoce będą wolniej się psuły. Na próbę kosztuję jednego. Smakuje doskonale - słodkawo, trochę cierpko. Napycham się malinami z polanki, lepki sok spływa mi po pysku. Zlizuję resztki z apetytem. Jestem nasycona przynajmniej na jakiś czas. Opuszczam polanę i ruszam ponownie w kierunku Centrum. Rozglądam się jeszcze, szukając szakalopów. Zdaje się, że zamieszkują nory niedaleko stąd. Pogoda najwyraźniej nie jest specjalnie łaskawa dla mnie. Nie ma ani śladu zająców, nawet tych rogatych. Zaczyna padać chłodny deszczyk zmieszany ze śniegiem. Nieprzyjemnie mokra i śliska  maź spływa mi po futrze, gdy pośpiesznie szukam wejścia do jednej z jaskiń Centrum. W końcu je odnajduję - niewielkie, porośnięte bluszczem wejście kryjące za sobą długi korytarz, na końcu którego znajduje się jaskinia wyroczni - moja oficjalna jaskinia, w której powinnam być cały czas. Nie lubię jej. Jest za duża za mnie i zbyt blisko innych wilków. Otrząsam się ze śniegu. W tym momencie wyczuwam lekki, prawie niewyczuwalny, lecz dziwnie znajomy obcy zapach. Ktoś jest w jaskini. Wchodzę do niej lekko spięta. Pierwszym, co zauważam, są jego toksycznie zielone oczy. Niemal mnie hipnotyzują.
- Harbingerze. - Staram się brzmieć spokojnie, lecz w środku zaczynam się martwić. - Co tu robisz?

HG?
Kolejny raz - wybaaacz. Przepraszam, że tak niezbyt zręcznie mi wyszło, i za tę dziwnie rozstrojoną Dinah. Kończyłam byle jak, bo po pierwsze nie miałam weny, a po drugie w notatniku ciężko się pisze ;;

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template