- Tu jest naprawdę pięknie - odezwał się w końcu, zawieszając wzrok na potężnym drzewie, którego liście miały barwę krwistej czerwieni.
- Wiedziałam, że Ci się spodoba - uśmiechnęła się - To wszystko to owoce mojej pracy. Staram się odnajdywać coraz to nowsze gatunki. Jak widzisz panuje tu duża różnorodność.
- Ciężko nie zauważyć twojej miłości do nich. To interesujące.
Jego oczy zatrzymały się na waderze. Widział, jak dobrze czuje się w tym miejscu, jak bardzo je uwielbia i jak bardzo jest jej drogie. Tym bardziej stało się dla niego jasne, że nie każdemu trafia się zaszczyt odwiedzenia go.
- Dla mnie są one po prostu są jak bliscy. Nigdy nie miałam nikogo tak blisko, a tak samo jak ja i one nie są rozumiane przez wszystkich. Jedną z moich umiejętności jest kontaktowanie się z nimi - otworzyła się odrobinę przed owczarkiem.
Zauważył, jak Faith odpływa w lekką nostalgię, po chwili jednak zaczęła się za czymś rozglądać. W końcu postawiła przed nim dwie donice, w barwie czerwonej cegły.
- Pomożesz mi zasadzić to drzewko. Wsyp tu trochę ziemi która leży w worze tuż za Tobą.
Złapał więc zębami ciężki worek, po czym do obu doniczek nasypał ziemi. Biała wadera położyła w nich nasionka, które Ren później zasypał kolejną warstwą ziemi. Faith wypowiedziała parę niezrozumiałych dla samca zdań. Przypuszczał, że miało to w jakiś sposób pomóc nasionkom, nie wiedział jednak, w jaki sposób.
Kątem oka dostrzegł coś mieniącego się złotym blaskiem między innymi roślinami, jak gdyby ktoś ukrył tam skarb.
- Co tam jest? - kiwnął głową w kierunku złotego blasku.
- Hoduję tam Kwiaty Frencholis. Po zjedzeniu jednego zmieniłbyś swój wygląd. Gdy w pełni rozkwitną, trafiają do sklepu.
Kwiaty były trzy. Każdy z nich błyszczał się złotem, a na ich płatkach migotały dziwne drobinki. Nie były duże, swoim rozmiarem przypominały tulipany.
- Oprowadzisz mnie po reszcie ogrodu? - zapytał spokojnie, jednak z ogromną nadzieją w sercu na to, że Faith się zgodzi. Był niezwykle ciekawy, co jeszcze skrywał jej piękny ogród.
Faith?