3 marca 2019

HG cd. Pain


— Nawet nie wiesz, jak trudno było sobie przypomnieć pysk Taravii i małą Ingreed. — Odwróciłem wzrok od Paina i ruszyłem dalej, przypominając sobie każde malowidło po kolei. Basior dreptał za mną, nie odrywając wzroku od ściany. Zatrzymaliśmy się w tym samym czasie przed portretem In. 
— Nie chcę być wścibski — zaczął — ale jako kronikarz, jestem odpowiedzialny za uzupełnianie wcześniej wspomnianej księgi, a skoro żyjesz, chciałbym zadać ci kilka pytań. 
Aha. Czyli to z pewnością był Pain. Dziwny wilk, który zajmował się spisywaniem informacji o wszystkich i wszystkim. Popatrzyłem na In i momentalnie zmiękły mi łapy.
— Więc pytaj — mruknąłem zapatrzony w burzowe ślepia. Kątem oka spojrzałem na Paina i zobaczyłem, że w jego oczach momentalnie pojawiły się iskry.
— W jaki sposób umarłeś?
— Za którym razem?
— Każdym — odpowiedział bez zastanowienia.
Nie lubiłem poruszać tego tematu, właściwie unikałem go jak ognia. Śmierć była czymś, co zaprzątało moją głowę przez połowę egzystencji. Odebrała mi wszystko łącznie z rozumem, a teraz miałem tak po prostu o niej rozmawiać?
— Proszę... Znaczy, masz może inne pytania? Nie chcę rozmawiać o śmierci, nie teraz.
Udawanie zagubionego szczeniaka przychodziło mi z łatwością, chociaż może właśnie nim byłem? W końcu oderwałem się od podobizny In i oboje przysiedliśmy po drugiej stronie groty.
— Ok, zostawimy to na koniec, właściwie nie wiem, dlaczego od tego zacząłem — uśmiechnął się krzywo. — To może... Kim była Ingreed?
Czy wspominałem coś o rozdrapywaniu starych tan i rozmowie o śmierci? Dobry był w te klocki, wywęszył nawet taki staroć. Czy ktokolwiek jeszcze poza rodziną o niej pamiętał?
— Ingreed była najmłodszą córką Alf z pierwszego miotu. Mówimy oczywiście o czasach, kiedy Taravia zasiadała na tronie. Biała wadera, jako szczeniak była rozbrykana, ale o ile dobrze pamiętam nieco płochliwa. Nie pasowała do rodzeństwa, chyba jako jedyna miała poukładane w głowie. Zauważyłem ją, dopiero gdy skończyła dwa lata, a może trzy. Wtedy również na mojej drodze pojawił się Leloo (Lelu). — Na wspomnienie o nim moje serce nagle zakuło. — Byłem młody i szukałem wadery, która zapewni mi wszystko, czego potrzebuje, a przy okazji będzie miała pozycję. Jedynym słusznym wyborem była In, nadal lekko "obłąkana", ale bardziej stonowana. Loedia była specyficzna i trudna, a Kesame jeszcze się nie narodziła. Z Nathing do tej pory się nie rozumiemy. No, więc spróbowałem i wyszło. Do tamtej pory nie wierzyłem w miłość, nawet teraz mi głupio o tym mówić.
— Bez przesady, nie ty jedyny — wtrącił.
— Pozycja i wszystko inne straciło znaczenie, jednak nie był to prosty związek. Sprzeczki były codziennością podobnie jak powściągliwość z mojej strony. Nie potrafiłem jej nie szanować, właściwie była jedyną — chyba — waderą, która znaczyła dla mnie tak wiele. Jest moim oczkiem w głowie.
— Jest?
— Pamięć o martwych to jedyne co trzyma mnie przy życiu.
— Aha, kontynuuj więc.
— Mieliśmy żyć razem wiecznie i wtedy pojawiły się szczenięta. Kilka tygodni później Ingreed już nie było, pozostawiła po sobie jedynie trzy małe... Inveth, Hesher i Seele. Sumując była moją żoną i jedynym powodem do życia. Myślę, że byłaby dobrą Alfą, ale wyszło, jak wyszło. Świat jest niesprawiedliwy.
Basior zapisał każde moje słowo, nawet te, które zostały przekręcone z powodu stresu lub nieuwagi. Był intrygującą postacią, która żyła życiem innych, ale czy miała również swoje?
— A ty Pain — oderwał wzrok od kartki, kiedy się do niego zwróciłem — jesteś w kimś zakochany, albo coś? Masz jakieś inne zainteresowania poza prowadzeniem kroniki? Skrywasz sekrety, czy nie masz na to czasu?

Pain? HG nie zostaje dłużny. 

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template