27 marca 2019

Od Whisa Cd Faith


Moje ciało nie reagowało od razu, miałem wrażenie że było z ołowiu, albo innego ciężkiego materiału. Ten cholerny jeleń zaatakował najbliższą mi osobę, strącił ją prosto do przepaści.. Moje serce zapłonęło nienawiścią, chciałem rozszarpać tego roślinożercę na strzępy. Zanim się zorientowałem obnażyłem kły i zaszarżowałem na niego, nie liczyło się nic innego tylko zemsta. W głowie miałem same nieprzyjemne obrazy, chciałem żeby cierpiał, żeby umarł w męczarniach. Jednak nie mogłem zostawić Faith.. Ona.. Ona.. Warknąłem bardzo głośno skacząc na grzbiet samca, wbiłem w jego skórę pazury i kły. Zacząłem mu zadawać głębokie rany, chciałem żeby stracił jak najwięcej krwi. Dopiero po kilkunastu minutach niekontrolowanego szału, kilkunastu ranach.. moich i jelenia.. ten padł. Ku mojej uciesze. Nie wahałem się nad kolejnym krokiem, podbiegłem do przepaści szukając rozpaczliwie jakiegoś zejścia na dół. Zamiast tego ujrzałem samicę.
- Faith! - zawołałem, niestety nie dostałem ani jednej odpowiedzi.
Nie widziałem innego wyjścia, niż skakanie po bokach przepaści i przyczepianiu do nich swych pazurów. Było to bardzo ryzykowane, ale nie obchodziło mnie to. Faith była na pierwszym miejscu. Kiedy po kilkunastu skokach wylądowałem na ziemi, zrobiłem to dość niefortunnie. Padłem bokiem, na dosyć ostry kamień, który zarysował mi bok. Podniosłem się szybko i ruszyłem do siostry, sprawdzając czy oddycha. O mało nie krzyknąłem, kiedy ujrzałem delikatne ruchy jej klatki piersiowej. Bez najmniejszego gadania zarzuciłem ją sobie na grzbiet i ruszyłem wzdłuż przepaści. Musiałem nas wydostać za wszelką cenę, nawet gdyby miało mnie to kosztować życie. Rozglądałem się panicznie za jakąkolwiek szczeliną, czy drogą prowadzącą nas na jakiś otwarty teren. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, bałem się, że mogę nie zdążyć, a najważniejsza dla mnie osoba umrze na moich barkach.
Nie wiem czy czuwał nad nami dobry duch, czy coś w tym rodzaju, ale na końcu cholernie długiej drogi znalazłem ciasne przejście. Z trudem się przecisnąłem i ruszyłem biegiem w stronę lasów. Moje ciało powoli odmawiało posłuszeństwa, poddanie się jednak nie było teraz możliwe, tu chodziło o życie mojej Faith.. Swoje kroki kierowałem prosto do medyka, którego odwiedziłem dopiero po dwóch godzinach biegu. Z szybkością błyskawicy streściłem mu co się stało.

Faith? Sorki za długość, coś mi wena siadła.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template