- Will? - powiedział Raiden.
- Tak? - wyszeptałam.
- Nie zasypiaj... wiem, że nie masz sił, ale nie zasypiaj - powiedział. - Już nie daleko.
- Dobrze - uśmiechnęłam się lekko. Coś słyszałam... czy to było... wycie wilka? Raiden też to słyszał. Popatrzyłam na basiora. Co teraz? Raiden wahał się, czy pójść w tamtą stronę.
- Jeśli to wilk z naszej watahy, to mamy szczęście. - powiedział. - Jeśli nie...
- To nas zabije, jeśli pójdziemy dalej, ty stracisz siły, a ja się wykrwawię. - wyszeptałam.
- Warto spróbować. Raiden zaczął iść za dźwiękiem. Prosiłam w duchu, by wataha była nie daleko. Basior niedługo straci siły. Nie chcę, by umarł. Zależy mi na nim bardziej niż na sobie. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Specjalnie zsunęłam się z grzbietu Raidena. Basior popatrzył na mnie.
- Raiden, idź beze mnie.
- Nie zostawię cię tutaj samej. - Raiden patrzył prosto w moje oczy.
- Wiem, że nie masz siły dalej mnie nieść. - powiedziałam cicho. - Idź sam.
- Nie zostawię cię, Will! - jego głos drżał. Położył się obok mnie. Złapałam go za łapę. Chciałam być blisko niego. Zaczęłam cicho wyć. Raiden wył głośniej ode mnie. Przestałam, zaczęłam nasłuchiwać. Jakiś wilk odpowiedział nam. Miałam nadzieję, że wilk był z naszej watahy. Śnieg, na którym leżałam, zaczął mieć kolor krwi. Raiden przytulił się do mnie. Mimo że jego futro było pokryte szronem, czułam ciepło.
- Dziękuję, Raiden. - wyszeptałam. Popatrzył na mnie.
- Kocham cię - powiedziałam cicho.
- Ja też cię kocham. - wyszeptał Raiden. Usłyszałam jeszcze tylko trzask łamanych gałęzi i zemdlałam.
Raiden? ...