- No już, bo zaraz uciekniesz - zaśmiała się nieco głośniej, a ja zadziornie uniosłem brew.
- Uciekać nie mam zamiaru - uśmiechnąłem się specyficznie.
Przez chwilę spoglądaliśmy na siebie w ciszy, nie chcąc zakłócić tej chwili.
- Zostaniemy tu dłużej? - zapytała, rozglądając się po oświetlonych ścianach jaskini
Zmarszczyłem brwi i podszedłem do niej, tak blisko, że nasze nosy zetknęły się. Spojrzałem jej w oczy, wzdychając cicho.
- Ale wiesz, że powinnaś zmienić opatrunek?
- Nie, zrobię to jutro.
- Will.
- Raiden?
Przybrałem groźną minę i stanowczym skinięciem łba nakazałem jej powrót. Ta jednak zaparła się, z zaciętością spoglądając jej w oczy. Prośby nie pomagały.
- Will, wychodź. - warknąłem, a ta położyła po sobie uszy, mrucząc coś pod nosem. Cóż, poszło łatwiej niż myślałem.
Wyszliśmy od medyka, rozmawiając. Na boku Will prezentował się świeży, śnieżnobiały opatrunek, a ona sama rozweseliła się nieco.
- To co, głodna?
Uśmiechnęła się pod nosem, sunąc obok mnie. Skinęła lekko łbem, a kiedy już miała coś powiedzieć - zapewne zapytać, na co polujemy - odezwałem się ja.
- Ty nigdzie nie idziesz.
- Ej! - oburzyła się, zachodząc mi drogę - Mam tu siedzieć i czekać?!
- Zawsze możesz chodzić w kółko - odgryzłem się, spoglądając na nią z udawanym znudzeniem.
- Jesteś okropny.
Usiadła obok drzewa, a ja rozglądnąłem się wokół. Otoczenie wydawało się spokojne. Drzewa szumiały, targane lekkim wiatrem, a ptaki śpiewały wesoło, biesiadując w rozłożystych koronach.
- Może poczekasz w naszej jaskini, co, Yyyy?
Will? c: