- I? - spytałam retorycznie - ma to coś zmienić? O BOŻE! Właśnie się dowiedziałam, że sam Syn Alfy próbuje mnie nienawidzić, ale nie potrafi! O MÓJ KOCHANY może jednak będę dla niego milsza?! Albo lepiej! Powiem mu, że takie same postawienie mam co do niego! - uśmiechnęłam się szyderczo - Nie wiem czy wiesz, ale życie to nie bajka. I co z tego? Mam to głęboko w d. Możesz mnie nienawidzić, możesz mnie lubić, możesz nawet nie wiem... wielbić mnie! NIC TO NIE ZMIENI! - warknęłam. Odwróciłam się od niego. Idiota. Naprawdę myślał, że będę jak te wszystkie, małe i bezbronne waderki i zacznę się do niego miziać? O nie, nie, nie ze mną takie numery! Jesteśmy tylko wilkami, które mają wybić mniejsze stada, niech nie wyobraża sobie "przyjaźni". Prychnęłam, idąc na kolejne miejsce spotkania. Gdy cała grupa się ujawniła, zaczęliśmy wykonywać manewr A12. Zmieniłam się w cień, a gdy zobaczyłam cele, przycisnęłam je do ziemi tak, że nie mogły się ruszać. Gdy ci dobiegli, zmieniłam się znów w fizyczną formę i zaczęłam dwójkę paskud dusić. Gdy jeden na mnie skakał od tyłu. Leloo ledwo co mnie ochronił przed atakiem od tyłu. Walka trochę trwała, a gdy pokonaliśmy ostatnią grupkę, byliśmy posiniaczeni i trochę ranni. Po mnie krew się aż lała. Spojrzałam na nich.
- Mogę teleportować nas do watahy - mruknęłam, podchodząc do cienia. Ci podeszli do mnie. Ascrifice był najdalej mnie. Chyba w końcu się ogarnął. Teleportowałam nas do watahy. Byliśmy już przy medykach. Zajęli się nami, a potem ruszyliśmy w oddzielne strony.
*****
Późno w nocy, gdy próbowałam zasnąć, usłyszałam z daleka jakąś walkę. Wyszłam z jaskini niechętnie i poszłam za dźwiękiem. Zobaczyłam jak Ascrifice walczy z głucholcami. Chętnie bym popatrzyła, jak głucholce rozszarpują tego basiora na drobne części, a potem zjadają... ale nie chce mieć przerąbane u Alfy.
Szybko skoczyłam na jednego i przygniotłam do ziemi, a potem skręciłam mu kark. Spojrzałam na Ascrifice'a.
Szybko skoczyłam na jednego i przygniotłam do ziemi, a potem skręciłam mu kark. Spojrzałam na Ascrifice'a.
- Co ty tu robisz?
- Mieszkam.
- Żartujesz?
- Nie - gdy to powiedział, miałam ochotę mu walnąć tekst, jaki jest nienormalny, ale odpuszczę mu tym razem.
- Ugh... jesteś walnięty - a może jednak nie... - chodź. Zanim się rozmyśle.
- Co?
- No chodź! - warknęłam, a ten niechętnie poszedł ze mną. Gdy byliśmy u mnie w jaskini, kazałam mu w danym miejscu usiąść.
- I tam śpisz, póki nie przekaże Alfie, że twoją jaskinię nawiedzają.
- Nie po...
- Zamknij się i śpij - usiadłam przed jaskinią - ja i tak nie śpię.
Ascrifice? Zdaj się na łaskę Pana ;v