- Gdzie jest Beast? Chce go zobaczyć. - mruknęłam cicho.
- To raczej nie będzie możliwe.
- Dlaczego?
- Były tu jakieś demony. Przeszedł z nimi przez jakiś portal. - powiedziała obojętnym głosem.
W moim sercu zabrakło jakiejkolwiek chęci do życia. Zacisnęłam oczy, a po moim policzku spłynęła łza.
- Dlaczego on to zrobił... mógł dać mi zginąć...
Wadera patrzyła na mnie dziwnie. Ona nie wiedziała o co chodzi. Nikt poza mną nie wiedział o demonach ojca Beasta...
Powoli się podniosłam sycząc z bólu. Chciałam do niego iść. Nie! Biec do niego! Odbić demonom, mieć go z powrotem, przytulić... Chciałam, lecz nie mogłam. Nie byłam w stanie. Rany były zbyt głębokie. Ból zbyt silny... Musiałam się poddać. On nie ucieknie. Zgodził się na to, by ratować moje życie... życie, które teraz straciło sens... nie mogłam się z tym pogodzić. Pogodzić z faktem, że już go nie odzyskam... nawet gdybym była w pełni sił, sama nie dam rady całej armii demonów. Nawet nie wiedziałam do jakiego wymiaru się udali.
Diamentowe serce łamie się na pół.
Słone łzy wciąż spadają w dół.
Odszedł ten jedyny, szczerze kochany.
Pakt ten krwią został przypieczętowany.
Ona nie już nic do ukrycia,
bo nie zostały jej żadne chęci do życia.
Beast? Co tam u tatusia?