Obudziłam się i wstałam z łóżka. Zobaczyłam Tandera na kanapie. Wybiegłam na zewnątrz.
- Tandeeer — krzyknęłam, ale on nadal leżał na kanapie.- No wstawaj już — powiedziałam, zwlekając go z kanapy, ale nadal spał.
Wyszłam na dwór, szukając jakiegoś śniegu. Zabrałam śnieg i rzuciłam topniejącą śnieżką w Tandera.
- Co się dzieje!? - krzyknął, wstawiając szybko na łapy.
- Zaczęła się wiosna no i… - powiedziałam zachęcająco, by on dokończył zdanie.
- No i co — powiedział obojętnie, otrzepując się ze śniegu.
- Sterty białego paskudztwa, którym przed chwilą oberwałeś, się topią!! – krzyknęłam z radości.
Wybiegłam z jaskini, a Tan za mną. Dobiegliśmy do Lasu Magicznych Roślin.
- Aaaaa — krzyknęłam, wpatrując się z osłupieniem w tajemnicze stworzenie.
- Co się stało — powiedział, rozglądając się dokoła i wypatrując niebezpieczeństwo.
- Coo... to jest... – powiedziałam, wskazując łapką na stworzenie.
- To myszomotyl – odpowiedział.
- Myszoco? – powiedziałam przerażona.
- Myszomotyl, często spotykany w tym lesie – odpowiedział.
- A tam co? Konio-nosorożec? – powiedziałam, wskazując łapką na zwierzę za krzakami.
- Chyba jednorożec – powiedział i zaczął się śmiać.
- Ha, ha bardzo śmieszne – powiedziałam, wybiegając z Tanem z lasu.
- A co pegaza nazwiesz końskim ptakiem- powiedział Tan, nabijając się ze mnie.
Ja szłam do przodu, nie zważając na niego.
- Tander, co to jest? – powiedziałam, cofając się.
- Co zobaczyłaś kolejne „magiczne stworzenie” – basior nadal się śmiał.
Nagle stworzenie wskoczyło na mnie i przybiło do ziemi. Chyba było ich więcej.
- Głucholce – powiedział Tan, po czym rzucił się na jednego, a ja leżałam na ziemi, histeryzując, że umieram. Po chwili zemdlałam.
- Aaa, ja krwawię, umieram – zaczęłam krzyczeć, od razu jak się obudziłam.
- Lira, co ty robisz? – powiedział, patrząc na mnie jak na wariatkę.
- A co mam robić, umieram!!! – zaczęłam jeszcze bardziej krzyczeć.
Po chwili zorientowałam się, że leże na łóżku i nic mi nie jest.
- Ojoj – powiedziałam, powstrzymując się od śmiechu
Wyszliśmy na dwór.
- I co lepiej jest bez tego białego śniegu – powiedziałam, rozglądając się dookoła i patrząc na topiący się śnieg.
- Nie widzę różnicy – powiedział.
- Zobacz, wszystko widać lepiej. Tam jest drzewo, tam jakiś krzaczek, kolejne drzewo, jakaś czarna łepetynka i drzew… - powiedziałam, a nagle Tan mi przeszkodził.
- Czarny – powiedział, przygotowując się do ataku.
- Wiem, że jest czarna – powiedziałam, denerwując się, że przerwał mi przekaz.
- Czarny to potwór – powiedział, nadal stając w pozycji do ataku.
- Od kiedy czarny jeleń to potwór? – odpowiedziałam zdziwiona, a jeleń pokazał się już w całej okazałości.
- Czarny jeleń? Widziałem już jelenie albinosy, ale czarnego nigdy nie widziałem. Skąd on się tu wziął? – powiedział na mnie pytająco.
- Skąd mam wiedzieć, to ty jesteś wilkiem natury. - powiedziałam.
Tander?
^ ^
' . '