- Em, Ariene??
Brak odpowiedzi, zgrzytnąłem zębami.
- Ariene?? - powtórzyłem
Wciąż nic. Przyśpieszyłem znacznie, podczas gdy w mojej głowie trwała istna gonitwa myśli. Co robić? Co robić? Co robić? Jaskinia moja i Ariene była bliżej, ale jej stan był poważny i wymagał opieki uzdrowiciela. Dobra, najpierw do domu, a wtedy pobiegnę po pomoc. Biegłem najszybciej jak tylko mogłem, nie zrzucając z grzbietu Ariene, po chwili byliśmy w naszej jaskini. Położyłem ją na łóżku i cofnąłem się w kierunku drzwi. I co teraz? Ariene krwawiła, z każdą chwilą było w niej coraz mniej życia. Przygryzłem wargę, nie miałem czasu na rozmyślania, ale ta sytuacja była bez wyjścia! Zanim wrócę może być już za późno... A może? Nie! Przecież... Dla Ariene!!
W mojej głowie mnożyły się przeciw argumenty, lecz w końcu uratowanie życia Ariene zwyciężyło. Wyszedłem z jaskini i wciągnąłem powietrze w płuca. Przywołałem do siebie... demony mojego ojca. Pojawiły się wokół mnie, niby czarne kłęby dymu. Syczały z uciechy, miały mnie jak na dłoni. Odezwałem się pierwszy:
- Chcę iść z wami na układ.
Milczały, więc ciągnąłem:
- Wy idziecie po uzdrowicieli, wiem, że potraficie poruszać się z prędkością światła, w zamian, ja... - przełknąłem nerwowo - daję wam siebie.
Demony namyślały się tylko przez chwilę, po paru sekundach pobiegły do uzdrowicieli. Luma i Flumina biegły ile sił w moim kierunku, wpadły do jaskini i rzuciły się na pomoc ledwo żywej Ariene. Luma już otwierała usta, zapewne by zapytać o moich niecodziennych posłańców, kiedy odezwał się jeden z demonów:
- No i co? Idziemy.
Demony okrążyły mnie i wyprowadziły z jaskini, wiedziałem co zaraz się stanie. Ale się z tym pogodziłem, najważniejsza była Ariene, I teraz była bezpieczna. Demony zarechotały, a ja nie stawiałem oporu, kiedy przenosiły się ze mną do Krainy Demonów. Do mojego ojca.
Ariene? Zrób tak, żeby ojciec nie był poszkodowany ;^