- Proszę, proszę, proszę. Kogóż to moje piękne oczęta widzą. Czyż to nie Nocta Draken? Sławny pogromca wszystkich zakochanych oraz bezlitosny tępiciel wszelakich schadzek i rzewliwych gestów? - zaśmiałam się. Bądź co bądź nie mogłam odpuścić sobie okazji do ponaśmiewania się z kogoś. Zwłaszcza jeśli widać, że ten ktoś nie ma dobrego nastroju. A z tego co wiem to Nocta zawsze ma jakieś humorki. Grzechem byłoby niewykorzystanie tego. Nie wiem czy wadera słyszała moje kroki. W każdym razie na moje słowa odwróciła się w moim kierunku. Dokładnie tak jak myślałam. Nie miała najlepszego samopoczucia. Co czyniło tą okazję jeszcze dogodniejszą. Czy to nie jest piękna noc? Nie dość, że udało mi się niepostrzeżenie wymknąć sprzed czujnego oka pani ‘mam zawsze racje’, to jeszcze mam teraz szansę zapewnić sobie przednią rozrywkę z Noctą jako główną atrakcją. Po prostu żyć nie umierać. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego wieczoru.
- Co Ty taka nie w sosie? - spytałam niby troskliwie. No bo ja i troska? Błagam, nie rozśmieszajcie mnie.
- A Ty nie masz lepszych rzeczy do zrobienia? - Uuua… Powiało chłodem. Ja tu przychodzę do niej dobrowolnie, pytam co się stało, a ona na mnie z paszczą wyskakuje. Co z tego, że moim prawdziwym celem było podrażnienie się z nią? Nie musiała o tym wiedzieć. No chyba, że… w sumie nie jest trudno to przewidzieć. W końcu najczęstszą czynnością jaką wykonuje jest wyprowadzanie innych z równowagi. Tak więc wielce jest prawdopodobne, że znała cel mojej „wizyty”.
Nocta? Nie zabijaj od razu ;3