- Coś się stało? - zapytałam zdziwiona, co on robi.
- No, tak jakby - powiedział.
- Zapomniałeś gdzie twoja jaskinia? - powiedziałam.
- Ja nie wiem, czy ją mam - odparł.
- Jutro, pójdziemy do Taravi, ona ci pewnie jakąś przydzieli - powiedziałam, szykując mu posłanie.
- Ale, nie trzeba, mogę spać pod drzewem - powiedział, wycofując się do wyjścia.
- Już nie wymyślaj, jestem zmęczona i nie chce już z tobą dyskutować - powiedziałam, udając, że ziewam. Chyba mi nie wyszło, bo zaczął się śmiać i poszedł na przygotowane przeze mnie posłanie.
Rano oczywiście ja pierwsza wstałam i postanowiłam coś upolować. Znalazłam doskonałego jelenia, nie był za duży, ponieważ wolałam się nie przeceniać. Wzięłam rozbieg i skoczyłam.
Niestety za mocno się wybiłam i wylądowałam na jego grzbiecie. Dopiero po minucie spostrzegłam, że na nim jadę.
- Co ty robisz? - powiedział Tander, który biegł obok zwierzęcia.
- Nie wiem - odpowiedziałam zagubiona.
- To dlaczego nie zeskoczysz - zapytał ze zdziwieniem.
- Boję się - powiedziałam.
- Przecież umiesz od niego szybciej biegać - powiedział.
- Ale... - zaczęłam i uderzyłam w wystającą gałąź.
- No i klops - powiedział, znów zaczął się śmiać.
- A mówi się muchomór czy muchomor - powiedziałam to, bo chyba coś mi odbiło.
- Yyy - nie wiedział co odpowiedzieć.
Wreszcie się otrząsnęłam.
- Wszystko dobrze? - powiedział.
- Tak, a czy na twoich rogach w wiosnę rosną liście - powiedziałam, bo nagle takie pytanie mnie naszło.
Tander?
P.S. Lira, nie rób tylu enterów przy akapicie. I dawaj znaki zapytania po pytaniach (;