Zarumieniłam się. Wyglądało to zapewne dziwnie, bo ciągle byłam pod wpływem Fructus nocte, więc byłam w dalszym ciągu czarna.
- Czyli jeszcze przez ponad jedenaście godzin będę czarna? - powiedziałam, patrząc na siebie, Tander nie odpowiedział, a z jego twarzy zaczął znikać buraczany kolor.
- Tander patrz - powiedziałam.
- Na co? - spytał.
- Tam skacze gałązkowy króliczek - powiedziałam, przedzierając się przez krzaki.
- Gałązkowy? - powiedział najwyraźniej pobudzony - taki z patyków jak ja?
- Tak - powiedziałam i poszłam do przodu. Nie zważałam na kaleczące mnie krzewy.
- Pacz - powiedziałam, wskazując na zwierzę pijące wodę z sadzawki.
- To naprawdę gałązkowe zwierzę? - powiedział, nie wierząc własnym oczom - takie jak ja?
Podszedł do zwierzaka. Ja nie zamierzałam mu przeszkadzać, bo widziałam, że znalazł rodzinę.
- Wybacz, że musiałaś czekać -wyjaśnił - stworzyła go ta sama wróżka co mnie.
- Czyli to twój brat - powiedziałam, a Tan patrzał na mnie z nie dowierzaniem - no tak macie wspólną matkę.
- Mam brata? - powiedział pytająco, a ja tylko kiwnęłam głową i powiedziałam:
- I zapewne masz ich więcej, siostry też pewnie.
Tander?