- Powiało nudą – powiedziałam, ale nie zareagował.
Ciągle się na mnie patrzył, on chyba też nie wiedział co powiedzieć. Ta cisza mnie dobijała. Nagle zobaczyłam, że pomiędzy nami leci duża śnieżynka, niestety nie powstrzymałam się i dmuchnęłam mu ją w twarz.
- Ojoj - powiedziałam, a on patrzył na mnie takim wzrokiem, że nie wiedziałam, o co mu chodzi.
Nagle zaczęłam biec, nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć czy mnie goni. Nie, nie gonił mnie. Uśmiech pojawił mi się na twarzy. Nadal biegłam. Spojrzałam, żeby zobaczyć, gdzie ja w ogóle biegnę. Ale stał tam ten drzewny basior, podejrzewałam, że się prze teleportował. Nie zdążyłam wyhamować i na niego wpadłam.
- Przepraszam, niestety taka ze mnie niezdara, w ogóle nie wiem, po co ja zaczęłam uciekać - powiedziałam, paląc się ze wstydu i zaczęłam się głowić nad moim pytaniem.
Chyba zaczął się śmiać. Nie wiem, ale na razie miło mi się z nim rozmawiało, chociaż z drzewem, ale miło. W sumie to ja mówiłam, on tylko patrzał na mnie.
- A jak ty jak masz na imię - spytałam nieśmiało.
- Tander – odpowiedział.
Nie zdążyłam powiedzieć mu, że ma ładne imię, bo z drzewa zleciał śnieg i trafił prosto we mnie.
Tander?