- To dzięki tobie żyjemy. - powiedziałam. - Gdyby nie ty, ja już dawno bym nie żyła.
Raiden patrzył w moje oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Teraz tylko jedno mnie zastanawiało, ale jak na razie nie miałam zamiaru o to pytać. Wyszłam z jaskini, a basior szedł za mną. Poruszałam się powoli, ponieważ moja rana nadal mnie bolała. Po dłuższej chwili znalazłam się przy rzece. Położyłam się nad jej brzegiem, mocząc jedną łapę w wodzie. Raiden położył się obok mnie.
- Raiden? - zapytałam.
- Tak, Yyyy?
- Dziękuję.- wyszeptałam.
- Ale za co? - Raiden widocznie chciał otrzymać odpowiedź.
- Za to, co przez ten czas dla mnie robiłeś. - popatrzyłam na basiora. Zastrzygłam uszami. Raiden też widocznie to usłyszał. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest wieczór. O tej porze ten dźwięk mogło wydawać wszystko. Zwierzęta albo gorzej...potwory.
- Głucholce -powiedział Raiden. - Z pięć. Byłam przerażona. Nie mogłam walczyć, a zapach mojej kwi je tu zaraz zwabi.
- Chodźmy stąd, Will. -basior wstał. Wstawiając kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Były coraz bliżej. Słyszałam tupot ich łap. Poderwałam cię do biegu. Zapomniałam o mojej ranie. Bandaż owinięty wokół mojego boku zrobił się jeszcze bardziej czerwony, a moją ranę przeszył okropny ból.
- Cholera! - krzyknęłam rozpaczliwie, krzywiąc się z bólu. Głucholce były coraz bliżej. Raiden podbiegł do mnie i wziął mnie na plecy. Basior był szybszy niż jakieś tam potwory, ale jednak je słyszałam, a co gorsza zaczęłam je widzieć. Widziałam ich jasne ślepia wyłaniające się z lasu. Raiden zaczął biec szybciej. Serce zaczęło mi walić jak młot, musiałam się mocniej trzymać, by nie zlecieć z grzbietu mojego towarzysza. Głucholce były coraz bliżej. Mimo że Raiden biegł bardzo szybko, one z każdą sekundą były bliżej. Musiałam się skupić, by wytworzyć choć niewielki podmuch wiatru, by je spowolnić. Nie udawało się! Moja rana mi to uniemożliwiała. Jeden z głucholców był szybszy niż reszta i nas dogonił. Był tuż za nami! W biegu zaczął szykować się do skoku. Raiden przyspieszył. Jakieś 5 metrów przed nami była jaskinia. Kątem oka zauważyłam, że reszta głucholców przestała nas gonić. Tylko ten jeden nadal nas ścigał. Raiden skoczył przed siebie i wylądował w jaskini, lecz gdy basior skoczył, ja spadłam z jego grzbietu. Leżałam za wejściem do jaskini. Głucholec wyraźnie zadowolony, że uda mu się mnie zabić przestał biec. Powoli podchodził do mnie. Widziałam go kątem oka. Syczał, a z jego gęby powoli wyłaniał się długi, cienki język. Raiden zamknął oczy i uśmiechał się tylko. Głucholec szykował się do skoku na swoją ofiarę. Był metr ode mnie. Popatrzyłam na Raidena. Głucholec skoczył, ale nie na mnie. Trafił do próżni, którą stworzył Raiden. Powoli wstałam i poszłam w głąb jaskini. Położyłam się w kącie.
- Raiden?
- Tak, Yyyy?
- Skąd znasz tę melodię? - zapytałam. Basior był zaskoczony moim pytaniem.
- Tą, którą nuciłem w jaskini medyka? - Raiden położył się obok mnie. Pokręciłam przytakująco głową.
- Moja matka nuciła ją mojej siostrze, gdy ta była szczeniakiem. Coś w rodzaju kołysanki. - powiedział. Nagle moje wspomnienia wróciły. Wiem, skąd słyszałam tę melodię...
- Mój ojciec nucił mi tą samą. - powiedziałam drżącym głosem. W moim oku zakręciła się łza. Mój ojciec... kochany tata. Nie pamiętam, jak wyglądał, pamiętam tylko, że nucił mi tę melodię, gdy byłam mała. Po chwili moje futro było lekko mokre od łez. Wtuliłam głowę w sierść Raidena.
Raiden?