- Woda, woda, dużo wody, dużo wody dla ochłody! - podśpiewywałam, rozchlapując wokoło wodę
Rozdęłam nozdrza, zastrzygłam uszami, a kontem oka zarejestrowałam jakiś nieznaczny ruch w wodzie... Rzuciłam się w tamtym kierunku, szybko jak wąż. Błyskawicznie złapałam w zęby rybę, podrzuciłam ją i jednym kłapnięciem paszczy połknęłam smakowity kąsek w całości. Oblizałam się ze smakiem.
Mmm... Łosoś, najlepsze co może być! Uśmiechnęłam się szeroko, pychota!
- Flumina, mogłaś się podzielić z przyjaciółmi!
Po raz kolejny gadałam sama ze sobą, udając, że mam przyjaciół.
- No dobrze, bobrze! Zaraz coś Ci złapię!
Poszybowałam parę metrów nad taflę wody, by zanurkować na samo dno Potoku. Rozejrzałam się, a ryby zaczęły pośpiesznie umykać, byle dalej od mojej paszczy smakosza. Wypatrzyłam samotnego karasia i pomknęłam w jego stronę, najszybciej jak mogłam. Ryba była dosyć szybka, ale nie mogła równać się z pół-smokiem! Jedno kłapnięcie, raz-dwa i już wynurzyłam się z wody trzymając karasia w paszczy.
- Pafcie, - wymruczałam przez zapchaną karasiem paszczę - mam rfybe!
Mówiłam to do moich "przyjaciół", których rzecz jasna nie było.
Połknęłam rybę i zastanowiłam się co dalej, No, chyba pozostało mi to, co zawsze, czyli popłynąć z prądem Łososiowego Potoku. Gdy nagle...
Jakaś wadera podeszła do brzegu strumienia, by się napić. Zanurkowałam wystraszona, lecz po chwili ciekawość zwyciężyła. Wysunęłam z wody oczy i nozdrza, choć właściwie to drugie nie było mi potrzebne, bo umiałam oddychać pod wodą. Wadera napiła się i ruszyła w swoją stronę. Poszybowałam za nią, ukrywając się między drzewami.
Hija de la Luna? :)