- Tander?
Spojrzałem pytająco na Lirę.
- Wszystko w porządku?
- Chyba tak...
Posłałam jej nieśmiały uśmiech, a ona ziewnęła.
- Patrz! Spadająca gwiazda! - krzyknęła.
Rozejrzałem się, ale już jej nie zobaczyłem.
- Wiesz czego sobie życzyłam?
- Nie i chyba nie chcę wiedzieć.
- Dlaczego?
- Bo jeśli mi powiesz, to sienie spełni.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo większość magicznych wilków tak mówi?
- To ty bądź inny. Choć i tak już jesteś inny. - ściszyła ton głosu - pozytywnie inny.
To ostatnie powiedziała tak cicho, że prawie nie usłyszałem.
- Może już wracajmy? Robi się późno. - powiedziałem.
- Ja się stąd nie ruszam. NIe chce mi się spać. - powiedziała, po czym ziewnęła.
Wziąłem ją na plecy i zaniosłem do mnie do domu. Szedłem sobie spokojnie, noc była ciepła. Nie dostrzegłem też ani śladu potworów.
***
Słońce wpadające przez okno łagodnie mnie grzało. Z Liry prawie cała czerń już zniknęła. Jedynie jej grzywkę spowijał ten mroczny kolor. Wadera wesoło krzątała się w kuchni.
- Co pichcisz? - spytałem podchodząc do niej.
- Naleśniki. Wiem, że nie jesz mięsa, więc ja dzisiaj też nie.
Na mojej twarzy zagościła radość, a serce zabiło szybciej.
- Kocham cię Lira. - szepnąłem jej do ucha.
Lira? <3