Podeszłam do niego na tyle, że mogłam z nim porozmawiać. Ten popatrzył na mnie.
- Wiesz co. Mało komu to mówię, ale jeśli chodzi o ciebie... to AŻ takim kretynem nie jesteś - mruknęłam - nie zmienia to faktu, że kretynkiem tak.
- Czy ja dobrze słyszę? TY powiedziałaś, że nie jestem AŻ takim kretynem?
- Nie przeginaj pałki - popatrzyłam w niebo. Zamknęłam oczy, czując jak zimna bryza pieści moje futro. Wstałam, otwierając oczy i popatrzyłam na Ascrifice'a.
- Dzięki, że mnie nie zabiłaś - mruknął.
- Mhm. Dzięki za wygrzebanie mnie z jaskini - wtedy usłyszałam warczenie. Ale nie wilcze...
Za nami wyskoczyły głucholce. Przedziurawiłam parę cieniami i pobiegłam w ich stronę. Ascrifice wziął ich od drugiej strony. Gdy było po wszystkim. Poczułam dziwny zapach...
Zapach, który przeszywa we mnie... strach.
Ludzki zapach.
- Ascrifice... schowaj się...
- Ludzie tutaj? Coś tu nie gra... nie powinno ich tutaj być.
- Ascrifice! - warknęłam na niego, a mnie od tyłu złapał człowiek. Próbowałam się zmienić w cień i uciec, ale za bardzo się bałam. Założyli mi kaganiec i związali, tak samo jak Ascrifice'a. Czemu się mnie nie posłuchał!?
Wrzucili nas do ciężarówki i zaczęli jechać. Przypomniałam sobie moment, gdy byłam mała... wsadzona do skrzyni z kagańcem... jak teraz...
Skuliłam się w kącie i zasłoniłam ogonem.
- Nocta? - usłyszałam głos Ascrifice'a. Popatrzyłam na niego.
- Nie da się wyjść, póki nie otworzą drzwi - oznajmiłam - są z adamantium... tego metalu nic nie zniszczy...
- Bullshit.
- JUŻ BYŁAM W TAKIM CZYMŚ I CHYBA WIEM LEPIEJ! - warknęłam. Cała się trzęsłam, a ogon latał niespokojnie. Syczałam, jakby było mi zimno, a tak naprawdę próbowałam się uspokoić.
- Czemu tak...
- Nie ważne - warknęłam cicho - zabierają nas do... pewnego schroniska. Będą na nas testować i torturować, badając nasze umiejętności i genetykę... - zamknęłam oczy - wiele wilków przez ich "badania" zginęło... Znają mnie już, wiedzą co potrafię, więc pewnie mnie zamkną pod większym rygorem...
Ascrifice? Halp