- Ej, Yyyy, nie płacz - spojrzałem jej w oczy i przylgnąłem do niej, obejmując ją łapą.
- Nie płaczę, tylko... - westchnęła, zamykając oczy - tak trudno mi przypomnieć sobie jak wyglądał.
- A czy to ważne? - zagaiłem niepewnie - Najważniejsze, że był przy Tobie. Na pewno Cię kochał, bardzo, bardzo kochał. Usypiał do snu, polował i uczył nowych rzeczy. Razem odkrywaliście nowe tereny i goniliście za motylami.
- Skąd możesz...?
- Wiem to. Na pewno tak było.
Pociągnęła nosem i położyła łeb na łapach.
Zmrużyłem oczy, opadając na zimną i twardą ziemię. Chciałaby przypomnieć sobie ojca, a ja chciałbym zapomnieć o swojej rodzinie. Jednak przy jej łzach moje problemy nikły. Przestawały się liczyć. Poza tym mogę w ogóle nazwać je problemami?
Zacisnąłem zęby, a wadera uniosła łeb, najwyraźniej czując moje zażenowanie. Uniosła pytająco brew, spoglądając na mnie swoimi troskliwymi, kolorowymi oczami.
- Will, - zacząłem, odwzajemniając spojrzenie - mogę Ci coś powiedzieć?
- Pewnie, że możesz.
Zaczynam się wahać.
- Bo... - zacinam się, nie wiedząc, czy to na pewno odpowiedni moment.
- Ekhem. Raiden?
- Mówiłem to wcześniej - odwróciłem wzrok, speszony - i wiem, że Ty także to mówiłaś.
Znów posłała mi pytające spojrzenie.
- Wtedy jakoś nie było takiej spokojniejszej chwili. Wiem, że chciałabyś, żeby wyglądało to lepiej, że to nie jest odpowiedni moment. Ale... Kocham Cię, Will.
Przełknąłem ślinę, czując niepewność.
Ona jedynie zaśmiała się, radośnie się we mnie wtulając. Odwzajemniłem uścisk, wdychając jej zapach.
- Wiem Raidenie, wiem.
Will? c: