Chwilę wpatrywałam się w niego, lecz nie byłam zdziwiona. Szczere powiedziawszy, to spodziewałam się takiej odpowiedzi. Harbinger zawsze był bezpośredni i nie okłamywałby mnie, nawet, jeśli miałoby mi to pomóc.
- A co, jeśli ja też?
Milczał. To wciąż nie była normalna relacja.
Pierwsze krople letniego deszczu przecięły szare niebo, po czym, odbijając się uprzednio od liści drzew, wsiąknęły w ziemię. Za nimi kolejne, coraz więcej, aż dudnienie wody było wszystkim, co słyszeliśmy. Uniosłam łeb do góry i lekko go odchyliłam. Przymknęłam oczy i napawałam się nierytmicznym dźwiękiem.
Harbinger stał nieco przygarbiony, ale dumny, zawieszony w rozmyślaniach. Woda spływała po jego ciemnym futrze i skapywała w dół. Był niewzruszony na deszcz, tak, jak na wiele innych rzeczy. Wyglądał teraz niczym widmo, z podkrążonymi oczami, zmęczonym wzrokiem i tą dziwną łuną, aurą, którą rozsiewał. A może tylko ja ją odczuwałam?
- Co robimy? - zapytałam, nadal nie otwierając oczu. Było mi dobrze tak, jak teraz i nie chciałam tego zmieniać. - Nie umiem podejmować takich decyzji.
- To ty musisz odpowiedzieć na to pytanie - czułam na sobie jego wzrok. Wwiercał go we mnie i zapewne myślał nad tym, czy naprawdę tego chce. Czy znów chce to rozpoczynać, tę pogadankę o nieśmiertelności, wspólne życie i osobną śmierć. Bał się, na swój własny, harbingerowaty sposób, a ja to czułam. I w pełni rozumiałam, bo też się bałam.
- Nie umiem żyć bez ciebie, ale nie umiem też żyć z tobą.
Uśmiechnął się krzywo.
- Próbujesz jeszcze bardziej zmącić mi w głowie?
- Sama już nie wiem - zaśmiałam się pusto.
- Śmiejesz się jak ona.
- Wiem. Muszę przestać to robić - spojrzałam na swoje łapy, które, przemoczone, tkwiły w błocie. - A ty musisz przestać żyć dla Ingreed.
Przytaknął w zadumie. Słowa brzmiały tak głęboko, poetycko, ale obydwoje byliśmy teraz na skraju psychicznej wytrzymałości.
- Kesame... - zaczął i znów na mnie spojrzał. Tym razem ja także skierowałam wzrok w jego kierunku i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia. Brzmiał ostro, pewnie, tak, jak powinien brzmieć. - Potrafiłabyś zacząć wszystko od nowa?
Nie odpowiadałam, bo nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Ciszę pomiędzy nami wypełniał stale padający deszcz, co jeszcze bardziej uwydatniało tę pustkę.
Podeszłam do niego i oparłam się czołem o jego pierś. Nie zareagował. Czekał na kolejny ruch.
- Mówiłam już. Nie umiem żyć bez ciebie, ale nie umiem też żyć z tobą. Po prostu skończmy to głupie przedstawienie i wróćmy do stanu sprzed śmierci In.
Harbi?