- Aż trzy? - zapytał zdziwiony basior. Wzruszyłam ramionami.
- Naprawdę nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, Chaster.
Oparłam się o jego ramię. Ziewnęłam.
- Nie wyspałaś się?
- Nie spałam. Nie mogłam. - mruknęłam, wtulając się w futro - To wszystko mnie przerasta. Rozumiesz?
Trwaliśmy chwilę w milczeniu. On popijał herbatę. Ja tylko siedziałam.
- Boisz się śmierci? - zapytałam pusto, bez wyrazu.
Zmarszczył brwi, przyglądając się uważnie mojemu spojrzeniu.
- Dlaczego pytasz? - w jego głosie wyraźnie brzmiało zdziwienie, ale i zmartwienie.
- Bo chyba chciałabym już umrzeć. - poczułam, jak moje oczy się szklą - Nie musiałabym się przejmować tym wszystkim.
Pociągnęłam nosem.
- Co się stało, Arienku?
Odjął mnie obiema łapami. Poczułam, jak ciepło jego ciała mnie ogrzewa. Mimo panującej pory roku, było mi zimno.
- Odkąd Kesame została alfą Nicolay się ode mnie odciął. Wiesz, jak to jest? Kiedy ktoś nagle zaczyna cię ignorować? A teraz uczynił ze mnie dowódcę oddziału. Nie potrafię dowodzić, nie wiem, jak to się robi. Mam już tego dość Chaster. Chcę, żeby ta jebana wojna się skończyła.
- Tobie... podobał się Nicolay? - odniosłam wrażenie, jakby go zamurowało.
- Co? Nie. Był moim przyjacielem. - powiedziałam lekko zbita z tropu. Dlaczego o to zapytał?
- Nie istotne. - mruknął - Ja lubię herbatę. A ty... co lubisz? - zmienił temat.
- Lubię latawce. - zamilkłam na chwilę - Ale żadnego jeszcze nie puszczałam.
Chaster? Latawce?