kilkanaście miesięcy później
Kalista szła obok mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nadal nie wierzyła, że udało jej się zdjąć ze mnie klątwę. To było niespodziewane i intensywne. Zaraz po tym, jak ukazała nam się Ingreed, a raczej zjawa, Laguna zaczęła widzieć nowe kody. Jej świat się zatrzymał, a mój nabrał nowego tempa. Spotykaliśmy się dzień w dzień, aż w końcu wadera złamała kod. Później nasze drogi się rozeszły, aż dotąd. Minęły cztery lata, może pięć od naszego ostatniego spotkania. Po zdjęciu klątwy wziąłem ślub z Ingreed, a później wyruszyliśmy w podróż. Po powrocie zajęliśmy się sobą, a jedyne wilki, jakie widywałem, były moją rodziną. Śmierć Ingreed była jednym z najgorszych okresów mojego życia. Większość rzeczy przestała się liczyć, do tego jeszcze wojna. Nie spodziewałem się, że pewnego, bardzo deszczowego i burzowego dnia spotkam Kalistę. Ona również zniknęła na jakiś czas albo tylko jej nie zauważałem? Teraz stała żywa w strugach deszczu, ale nie była tym wzruszona. Z kamiennym spojrzeniem wpatrywała się w otchłań. Kolejny raz łamała kody, robiła to, co kochała. Jej sierść zapewne nadal kręcona, stała się oklapła i długa. Podszedłem bliżej i po prostu się przywitałem. Nie poznała mnie. Skanowanie kodu. A jednak. Nie byliśmy przyjaciółmi, lecz wadera wpadła w moje ramiona. Jej śmiech przerwał deszczową melodię.
- To na prawdę ty! Myślałam, że nie żyjesz! - W pewnym sensie już jestem martwy. - Gdzie się podziewałeś?
- Tu i tam — powiedziałem pod nosem. Deszcz skutecznie nas zagłuszał. - A ty? Ostatni raz widziałem cię na moim ślubie.
Wadera odsunęła się ode mnie i spojrzała na niebo.
- Musiałam poukładać klocki zwane życiem, ale już jest dobrze. Harbingerze?
- Tak?
- Bardzo współczuję z powodu Ingreed.
Ach Ingreed. Wiadomo, córka Alf, każdy ją zna, więc warto podkreślać w rozmowach, że umarła.
- Mnie również, przejdziemy się?
- Tak, nie mam nic ciekawszego do roboty.
Ruszyliśmy przed siebie polną drogą. Ulewała zamieniła się w przyjemną mżawkę. Prowadziliśmy luźny dialog, nie poruszaliśmy drażliwych tematów.
- Masz kogoś? - Rzuciła.
- Trójka szczeniąt oraz stado ptaków o magicznych mocach. Liczy się?
- Średnio, ale lepsze to niż nic.
- A ty Laguno?
- Czekam — zaśmiała się głucho. - Co do ptaków, musisz mi je pokazać. Najlepiej jak najszybciej.
- Jutro?
- To na prawdę ty! Myślałam, że nie żyjesz! - W pewnym sensie już jestem martwy. - Gdzie się podziewałeś?
- Tu i tam — powiedziałem pod nosem. Deszcz skutecznie nas zagłuszał. - A ty? Ostatni raz widziałem cię na moim ślubie.
Wadera odsunęła się ode mnie i spojrzała na niebo.
- Musiałam poukładać klocki zwane życiem, ale już jest dobrze. Harbingerze?
- Tak?
- Bardzo współczuję z powodu Ingreed.
Ach Ingreed. Wiadomo, córka Alf, każdy ją zna, więc warto podkreślać w rozmowach, że umarła.
- Mnie również, przejdziemy się?
- Tak, nie mam nic ciekawszego do roboty.
Ruszyliśmy przed siebie polną drogą. Ulewała zamieniła się w przyjemną mżawkę. Prowadziliśmy luźny dialog, nie poruszaliśmy drażliwych tematów.
- Masz kogoś? - Rzuciła.
- Trójka szczeniąt oraz stado ptaków o magicznych mocach. Liczy się?
- Średnio, ale lepsze to niż nic.
- A ty Laguno?
- Czekam — zaśmiała się głucho. - Co do ptaków, musisz mi je pokazać. Najlepiej jak najszybciej.
- Jutro?
Kalisto? Poślizg pół roku, ale jest. Ciągle mi się wydawało, że na to odpisywałam. :( Liczę, że uda nam się nawiązać normalny, opowiadaniowy kontakt. :D