Niedawno to dołączyłem do watahy. Szkoda tylko, że na tych wspaniałych terenach w tym czasie panuje wojna... To przykre, ale sądzę, że to smoki rozpoczęły to wszystko. Skończyłem właśnie przeczesywać moją jaskinię i położyłem za rogiem w praktycznie niewidocznym miejscu mały brązowy koc. Nie chciałem aby ktokolwiek o nim wiedział. W sumie to trochę dziwny temat. Postanowiłem wyjść z tej opuszczonej gawry i poszedłem gdzieś nad wzgórza Evendim. Widnokrąg tego krajobrazu był dość spory. Można było zobaczyć stąd spore tereny watahy, które ciągnęły się kilometrami. Podziwiając to piękno nie zauważyłem sylwetki dość sporego wilka siedzącego nieopodal. Gdy się w tym fakcie zorientowałem postanowiłem do tego wilka podejść. W końcu nie miałem zbyt dużych znajomości. Nie dawno co dołączyłem. Wzniosłem się w powietrze i byłem coraz to bliżej wilka. Siedział on nad roślinką. Wydawałoby się, że jest ona coraz większa, ale nie było to spowodowane efektem lotu. W końcu wylądowałem po prawej stronie tajemniczej dla mnie osoby, a ten zauważył mnie i tylko na mnie zerknął. Okazało się, że była to dość spora wadera. Jej sierść szerzyła się brunatno beżowymi barwami. Coś mnie przykuło. Nie mogłem odwrócić wzroku. Jej piękne pomarańczowo - brązowe oczy spoglądały na mnie. Na jednym z nich był wzór, a raczej rana. Podobnie było z nosem.
- Hey. Jak się masz? - Spytałem pewnie.
*Io? ^~^*