- To co? Trzeba się stąd wydostać - mruknęłam i teleportowałam nas jak najbliżej mogłam w stronę wyjścia. Szybko zaczęliśmy biec, a ja po chwili się zatrzymałam, czując jak mięśnie mi się strasznie spięły.
- Mhh... - zacisnęłam oczy.
- Nocta? - podbiegł do mnie i delikatnie dotknął moich pleców, czując jak moje mięśnie są nienaturalnie spięte - Co jest? - wtedy usłyszeliśmy szepty... Popatrzyłam na niego. Nie mogłam się ruszać.
- Uciekaj... - próbowałam się ruszyć - złapią Cię.
- Nie zostawię Cię, nawet o tym nie myśl! - warknął, patrząc jak cieniste wilki nas otaczają. Ledwo co ruszyłam karkiem i dotknęłam Ascrifice'a. Teleportowałam nad do wyjścia z terenów. Zmieniłam się w cień, wychodząc z nim z terenów. Gdy zmieniłam się w siebie, mięśnie puściły.
- Nocta. Co to było? - warknął.
- Nie wiem. Mam tak od dłuższego czasu - poszłam normalnie przed siebie, a ten mnie zatrzymał wściekły.
- Idziemy do skrzydła szpitalnego.
- Nie.
- Nie prosiłem Cię o zdanie - warknął. Wyrwałam mu się wściekła.
- Nic mi nie jest!
- A jak znowu dostaniesz ataku i nie będziesz mogła się ruszyć!? - warknął ponownie. Wzięłam głęboki wdech. Po części miał rację... Niechętnie podeszłam do niego. Nie wiem co się dzieję. Ale coś czuję, że to pociągnie za sobą konsekwencję...
****
- Jak to NIC jej nie jest?! - basior warknął wściekły - sam widziałem co się z nią dzieję, to NIE jest normalne!
- Mówiłam już, że to nie jest problem z organizmem! Gdybyś był płodny, obstawiłabym ciążę, ale tak nie jest, więc bez sensu robić te badania! - podniosła głos lekarka - po prostu wiele przeszła i musi się wyciszyć. I ona i jej organizm. Czyli zero stresu, zero polowań, a co najważniejsze ZERO AKCJI. A przynajmniej przez ten tydzień. - podkreśliła ostatnie słowa. Ascrifice fuknął. Pomógł mi wstać i poszłam do jego jaskini z nim.
- Ascrifice? - lekko się w niego wtuliłam na znak, by się uspokoił. Ten wyglądał na wściekłego i lekko zmartwionego. Spojrzał na mnie.
Ascrifice?