13 kwietnia 2017

Od Kivuiego

Chodziłem po terenach watahy, ale bardziej z nudów niż obowiązku. Jako że dzisiaj ktoś inny przejął moją wartę, wadera o imieniu Crimson, a zostałem o tym poinformowany tylko godzinę przed rozpoczęciem warty, musiałem jakoś zagospodarować czas, którego akurat miałem teraz za dużo. Wypadło na spacer, bo akurat nic innego nie przyszło mi do głowy. Zjadłem wcześniej trochę swoich zapasów, więc nie było potrzeby na bieganie za zwierzyną, ale mimo to, że często marudziłem na zbyt dużą ilość zadań, teraz mogłem śmiało powiedzieć, że się nudzę.
Od jakiegoś czasu wszędzie czekały na mnie pułapki. Wczoraj w moim legowisku znajdowały się ogromne pająki, ale akurat z tymi zwierzętami żyłem w zgodzie, także nie było z tym jakiegoś wielkiego halo. Trzy dni temu przy wejściu do mojej jaskini znajdowała się siatka, w którą miałem wejść i się zaplątać, ale nie byłem aż tak głupi, żeby się na to nabrać. Od niedawna po prostu ostrożniej stawiałem kroki. A skoro już mowa o krokach...
Poczułem pod łapą coś szorstkiego i podłużnego. To chyba był szur, ale zorientowałem się za późno i zawisnąłem w pułapce z sieci. Z drzewa usłyszałem śmiech i głośne "Tak! W końcu się udało!". Prychnąłem cicho i podniosłem jedną brew do góry. Żałosne.
Zmieniłem się w cień, po prostu wyleciałem z sieci i stanąłem na ziemi, już w swojej wilczej postaci. Na drzewie siedziała Crimson.
— Z tego co wiem, masz teraz wartę i powinnaś patrolować teren — odezwałem się do niej.

Crimson?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template