28 kwietnia 2017

Od Kyomu

Hasałam po zielonych, trawiastych łąkach. Nagle zobaczyłam rzekę, w której leżało kilka kamyczków. Zawahałam się przez moment, ale po chwili byłam po drugiej stronie rzeki. Na moim nosie usiadł prześliczny, pomarańczowy motylek. Obraz mi się rozdwoił przy oglądaniu go, więc potrząsnęłam z przyzwyczajenia pyszczkiem, przestraszając przy tym z motylka. Właśnie się zorientowałam, że zapadał zmrok. Znalazłam przytulną, opuszczoną norkę i położyłam się w dogodnym miejscu. O poranku wstałam jak zwykle i postanowiłam udać się na polowanie, które z góry było przesądzone porażką dla mnie. Gdy stwierdziłam, że nie ma co już próbować, udałam się w zaciemnione miejsce, by zrobić sobie drzemkę. Byłam w końcu jeszcze szczeniakiem. Obudziłam się w południe i udałam się do lasu, bo nie miałam nic do roboty. Dotarłam do małego jeziorka otoczonego ze wszystkich stron krzakami i drzewami, gdy tak sobie podziwiałam to miejsce, nagle rozległ się głos.
- Cześć - powiedział ktoś. Ja gwałtownie się obróciłam. Był to mały, biszkoptowy basiorek. Najprawdopodobniej starszy ode mnie. Schowałam się za drzewem i wychyliłam łebek. Basiorek ciągle tam stał i patrzył się we mnie swoimi brązowymi oczkami.
- Nie bój się mnie - powiedział, lecz ja ciągle się chowałam za drzewem, wyczekując, aż mu się znudzi. Po kilku minutach sprawdziłam, czy nadal tam siedzi. Nie było go. Odetchnęłam z ulgą i obróciłam głowę...

Hide?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template