– Było świetnie! Musisz mnie tam kiedyś jeszcze zabrać! – zaśmiałam się, czując ekscytację, a także drgające pod wpływem podniecenia łapy.
– Profesor to super człowiek – dodałam.
Uśmiechnęłam się i chwyciłam obie łapy Czarusia i podrzuciłam je lekko do góry. Chciałam ponowić gest, tedy na swoich łapkach poczułam jego — o wiele większe — pod których wpływem się uspokoiłam.
– Chciałbym cię kiedyś móc tam jeszcze zabrać – szepnął, ściskając mocniej opuszki moich łapek.
Spojrzałam jak zaczarowana na Czarusia, który po chwili zszedł na ziemię i spuścił wzrok, by po chwili się odsunąć.
– Ech, przepraszam, poniosło mnie – westchnął, obracając głowę w przeciwną stronę.
– Nie, nie, nie! Nic się nie stało, było fajnie.. Znaczy się, miło tak po siedzieć! Nie, wszystko z tobą dobrze, to raczej ze mną coś nie tak... A może..? – zaczęłam trajkotać na jednym tchu, a Czaruś z uniesionymi brwiami przyglądał się mojemu zakłopotaniu, by po chwili wybuchnąć śmiechem i zakryć mi pyszczek łapą
– Wybacz, nie mogłem się powstrzymać.. – Nadymał się, powstrzymując kolejne napady chichotu.
– Ach, tak? Bawi cię to? – udałam obrażoną. – Humph.
Czaruś w mig przestał się śmiać, a na jego pysku wymalowany był smutek i zakłopotanie.
– Ej, jesteś zła..? – Poruszył mnie barkiem, a mnie coraz trudniej było powstrzymać uśmiech. – Teeera, no nie gnieeewaj się na mnie!
– Tera...? – Przybliżył się nieznacznie do mojego pyska, przez co odruchowo zerknęłam w jego stronę.
Nasze nosy zetknęły się po całości, a podczas tej magicznej chwili przeszył mnie na wskroś prąd. Tak się spięłam, że nie zauważyłam krawędzi obok mnie, przez co się ześlizgnęłam. W porę jednak zareagował Czaruś, który w pogoń za mną także nie zdążył się niczego złapać — no bo jak tu się złapać chmurki? Wszystko potoczyło się w zupełnie inną stronę, i to dosłownie. Chmurka wywinęła kozła i zaplątała mnie i Czarusia w swoje objęcia, dzięki czemu wyglądaliśmy jak latające burrito z wilka.
Bez żadnej wolności ruchu, leżałam pyszczkiem do pyszczka Czarusia, i to na nim. Zawinięci w burrito, tkwiliśmy w niezręcznej pozycji, aż nie wybuchłam śmiechem. Zarumieniona i zakłopotana, Tera zaczęła się śmiać. Czaruś nie wiedział, co powiedzieć, więc przyglądał się mojemu pyszczkowi w oniemieniu. Z przymkniętymi powiekami polizałam policzek Czarusia, który w tym czasie rozglądał się na boki w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby nam pomóc wydostać się z pierzastego burrito. Kiedy dotarło do niego, co się właśnie wydarzyło, rozszerzył oczy, a jego pysk mimowolnie się otworzył. Zachichotałam i wtedy też do mnie doszło, co zrobiłam. Dostałam wiadrem z lodowatą wodą po całości.
– Pfft.. – nagle zaczęłam się chichrać, a Czaruś, jak tkwił w bezruchu, tak wpatrywał się w przestrzeń przed nim. Był czerwony jak piwonia.
Czaruś? ʕ¬ᴥ¬ʔ