- Nie, ale to niemożliwe. Przepraszam, muszę już iść.
- Diathesis...
- Spotkamy się niebawem.
Posłała mi blady uśmiech i prześlizgnęła się obok. Niczym łasica ominęła wszystkich, którzy krzątali się po bibliotece i wybiegła na zewnątrz. Chyba oszalałem. Na dworze szalał wiatr. Wadera powolnym krokiem szła przed siebie. Jej czerwona grzywa tańczyła na wietrze. Podbiegłem do niej. Nie zwracała na mnie uwagi.
- Pozwól, że cię chociaż odprowadzę.
- Dobrze. - zgodziła się bez zająknięcia. To dziwne, ale zrobiło mi się lżej na sercu.
Uśmiechałem się pod nosem. Nagle Diathesis się zatrzymała. Spojrzałem na nią. Patrzyła się w ciemną przestrzeń. Myślałem, że upadnie, lecz ona tylko pokręciła głową, jakby chciała się obudzić.
- Harbingerze musisz iść do miejsca kultu. Teraz. Szczeniętom grozi niebezpieczeństwo.
Te trzy słowa mną wstrząsnęły. Moja towarzyszka miała wizję, złą wizję.
~~~
Zniknęły. Ich schronienie płonęło, a w środku nikogo nie było. Czy to dobry pomysł, aby stracić całkowitą wiarę w istnienie? Jeśli naprawdę je straciłem? Ostatnie cząstki Ingreed właśnie spłonęły? Ostatni raz spojrzałem na palącą się budowlę i ruszyłem w stronę lasu. Szedłem przed siebie bez większego celu. Wokół panował przyjemny mrok. Niebo błyszczało od miliona gwiazd. Moją uwagę zwrócił głuchy szelest, który przerodził się w hałas. Podniesione, lecz cienkie głosy. Tylko jeden był spokojny. Wytężyłem wzrok. W ciemnościach lasu zauważyłem czerwoną, falującą grzywę. Diathesis i... szczenięta?
~~~
- Przepraszam, że cię nie uprzedziłam, ale następna wizja pojawiła się tak nagle, nim się obejrzałam, już zniknąłeś.- Gdyby nie ty... Pozwól mi się jakoś odwdzięczyć. Jest coś, o czym zawsze marzyłaś? Chciałaś coś zdobyć, dostać? Z wielką przyjemnością spełnię twoje marzenie moja Lasair.
Uniosła głowę i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem. Przez jakiś czas przyglądała mi się. Również wykorzystałem tę chwilę. Wadera miała zamglone spojrzenie. Śnieżnobiałe futro kontrastowało z czerwonym pasem przebiegającym przez jej grzbiet, mimo to przyprawiało mnie o dreszcze. Przypominało krew, która powoli zabarwiała śnieg. Jej długie łapy wyglądały na stworzone do biegania, a mimo to były kruche i bardzo delikatne tak jak ona sama.
Dinah? Myślę, że jest lepiej, ale nadal źle. Masz jakieś marzenie, które mogę spełnić?