- B-błagam, uciekajmy – przerażona wyszeptałam i wyczekującym wzrokiem spojrzałam się na mojego towarzysza, który zdawał się rozumieć każde moje słowo.
Natychmiast zawrócił, a kiedy zbliżył się do mnie-szturchnął łapą, co sprawiło, że odrobinę oprzytomniałam i niezgrabnym truchtem pobiegłam w stronę przeciwną do smoka. Po krótkiej chwili nabrałam tępa i z niemałym trudem dogoniłam Naxeta, który pobiegł przodem zostawiając mnie w tyle. Przemierzaliśmy gęsty las, droga, którą torował mój towarzysz prowadziła przez znane mi już z dość nieprzyjemnych doświadczeń bagna, jednak wbrew pozorom nie czułam lęku, wręcz przeciwnie-przy tym basiorze czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Swoim entuzjazmem i porywczością doskonale uzupełniał mój wyważony charakter. Nie powiem, coś mnie w nim zaintrygowało, coś z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam… W pewnym momencie Naxet gwałtownie się zatrzymał, ja zaraz za nim, jednak nie dałam rady tam mocno zaprzeć się łapami jak mój towarzysz, przez co mój tor hamowania znacznie się wydłużył, a jedna z moich łap niespodziewanie zsunęła się z urwiska, na co odpowiedziałam głośnym wrzaskiem i gwałtownie się wycofałam. Usiadłam z dala od przepaści i głośno dysząc starałam się złapać oddech po dopiero co przebytym biegu.
- Widzę, że przydało by ci się odrobinkę popracować nad kondycją – powiedział zadziornie basior.
- Cóż, osobiście nie odczuwam takiej potrzeby – wysapałam próbując uspokoić oddech.
- Jeśli jednak zmieniłabyś zdanie, to wiesz do kogo się odezwać - na te słowa jedynie przewróciłam oczami, a na moją twarz niepostrzeżenie wkradł się uśmiech.
Przez dłuższą chwilę staliśmy w milczeniu, dopiero wtedy zobaczyłam jak cudowny krajobraz nas otacza, Naxet najwyraźniej dostrzegł zachwyt malując się na mojej twarzy i zabrał głos:
- Dotarliśmy nad Zatokę Błękitnych Mgieł…
Znów zapadła cisza, jednak nie była ona niezręczna, doskonale wiedziałam co czuje mój towarzysz, on zapewne też rozszyfrował moje myśli. Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, a ja rozmarzona przeniosłam wzrok na Naxeta, a jego twarz oblała się delikatnym rumieńcem…
Naxet?
Romantyczne zachody słońca to jest to, zwłaszcza kiedy nie ma się ani odrobię weny XD