15 marca 2018

Od Alvarian CD Naxeta

Wraz z całym oddziałem przebywałam w ukryciu, a mianowicie w krzakach. Ostre ciernie raniły moją delikatną skórę, jednak było to o niebo lepsze niż spotkanie ze smokiem, który stał właśnie zaledwie kilkanaście metrów od nas, na samym środku zdewastowanej polany i nerwowo szukał czegoś wzrokiem, najprawdopodobniej już nas wyczuł. Przerażona przywarłam do ziemi i wbiłam w nią pazury. Dokładnie czułam mocne, rytmiczne bicie mojego serca. W głębi zaczęłam przeklinać siebie za to, że zgodziłam się pójść… Zgodziłam? Ja wręcz się zgłosiłam. Wojna nie leży w mojej naturze, ze wszystkich sił staram się jej unikać, a teraz? Co mnie w ogóle napadło? No cóż, jest jak miało być i należy stawić temu czoła. Z przemyśleń wyrwało mnie ciążące na mnie spojrzenie jaskrawych ślepi. Cała krew ze mnie odeszła, a ja stałam jak sparaliżowana, w tym właśnie momencie bestia ruszyła w naszą stronę, jednak ja nie byłam w stanie się poruszyć, język uwiązł mi w gardle i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Część wilków  zaczęła się wycofywać, a pozostałe powoli ruszyły w stronę smoka, jedynie ja stałam w bezruchu. Nagle napotkałam wzrok Naxeta, nie znalazłam w nim strachu, jedynie niepohamowaną chęć walki, choć basior był znacznie oddalony, nie byłam w stanie krzyknąć, niemalże niemo poruszałam wargami:
- B-błagam, uciekajmy – przerażona wyszeptałam i wyczekującym wzrokiem spojrzałam się na mojego towarzysza, który zdawał się rozumieć każde moje słowo.
Natychmiast zawrócił, a kiedy zbliżył się do mnie-szturchnął łapą, co sprawiło, że odrobinę oprzytomniałam i niezgrabnym truchtem pobiegłam w stronę przeciwną do smoka. Po krótkiej chwili nabrałam tępa i z niemałym trudem dogoniłam Naxeta, który pobiegł przodem zostawiając mnie w tyle. Przemierzaliśmy gęsty las, droga, którą torował mój towarzysz prowadziła przez znane mi już z dość nieprzyjemnych doświadczeń bagna, jednak wbrew pozorom nie czułam lęku, wręcz przeciwnie-przy tym basiorze czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Swoim entuzjazmem i porywczością doskonale uzupełniał mój wyważony charakter. Nie powiem, coś mnie w nim zaintrygowało, coś z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam… W pewnym momencie Naxet gwałtownie się zatrzymał, ja zaraz za nim, jednak nie dałam rady tam mocno zaprzeć się łapami jak mój towarzysz, przez co mój tor hamowania znacznie się wydłużył, a jedna z moich łap niespodziewanie zsunęła się z urwiska, na co odpowiedziałam głośnym wrzaskiem i gwałtownie się wycofałam. Usiadłam z dala od przepaści i głośno dysząc starałam się złapać oddech po dopiero co przebytym biegu.
- Widzę, że przydało by ci się odrobinkę popracować nad kondycją – powiedział zadziornie basior.
- Cóż, osobiście nie odczuwam takiej potrzeby – wysapałam próbując uspokoić oddech.
- Jeśli jednak zmieniłabyś zdanie, to wiesz do kogo się odezwać - na te słowa jedynie przewróciłam oczami, a na moją twarz niepostrzeżenie wkradł się uśmiech.
Przez dłuższą chwilę staliśmy w milczeniu, dopiero wtedy zobaczyłam jak cudowny krajobraz nas otacza, Naxet najwyraźniej dostrzegł zachwyt malując się na mojej twarzy i zabrał głos:
- Dotarliśmy nad Zatokę Błękitnych Mgieł…
Znów zapadła cisza, jednak nie była ona niezręczna, doskonale wiedziałam co czuje mój towarzysz, on zapewne też rozszyfrował moje myśli. Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, a ja rozmarzona przeniosłam wzrok na Naxeta, a jego twarz oblała się delikatnym rumieńcem…

Naxet?
Romantyczne zachody słońca to jest to, zwłaszcza kiedy nie ma się ani odrobię weny XD

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template