- Tak będzie nam zimniej - wyszczerzył się, na co tylko warknęłam.
Wbiłam spojrzenie w tańczące płomienie i tkwiłam w tej hipnozie, dopóki jakiś szmer nie wybudził mnie z tego wpółprzytomnego stanu. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam rozglądać na boki, próbując zlokalizować źródło hałasu. Basior siedzący obok również przetrzepał wzrokiem otoczenie, jednak zaraz ze spokojem wrócił do wpatrywania się we mnie.
- To chyba nic takiego, Loesiu.
Zmarszczyłam brwi i lekko zgarbiłam się, wciąż nasłuchując. Orbis nie spuszczał ze mnie wzroku, co zaczynało mnie coraz bardziej irytować.
- Mógłbyś się opanować? - mruknęłam, łypiąc na niego spode łba. - Przecież wiem, że ciągle mi się przyglądasz.
- Cóż - odchrząknął, prostując się - po prostu badam sytuację.
- Moją? - uniosłam brew.
- Wydajesz się całkowicie spięta. Rozluźnij się, jesteśmy wolni.
- Po pierwsze, jesteśmy na nieznanym terenie. Po drugie - odsunęłam się od niego jeszcze kawałek - nie ufam ci.
- Ałaaa - przeciągnął, udając obrażonego. - To było niemiłe!
- Nie wydurniaj się.
Uśmiechnął się pod nosem. Zdziwiłam się lekko, bo przez ułamek sekundy wydawał się smutny. Potem jednak jego złote oczy zalśniły zadziornym blaskiem.
Westchnęłam, znów kierując wzrok na ogień. Na moment moją głowę nawiedziła myśl o watasze, jednak szybko ją od siebie odsunęłam. Nie chciałam wracać i lepiej, żebym się teraz nie wahała. Może znajdę jakieś miejsce i nie będę musiała wracać?
- Co robimy? - wstał i spojrzał na mnie z góry. Ucieszyło mnie to, że się odezwał, bo zaraz zapewne zaczęłabym rozmyślać nad wszystkim, czego i tak nie dałabym rady zmienić. To zawsze kończy się źle.
- Ruszamy przed siebie - oznajmiłam i również wstałam, po czym otrzepałam futro z drobinek kurzu. - Miałam zaproponować wyścig, ale lepiej się nie przemęczać.
- Racja - przytaknął. - Poza tym wolałbym nie musieć znów za tobą skakać.
Zaśmiałam się krótko, na co Orbis zareagował entuzjastycznie.
- Ha! Zaśmiałaś się!
- Owszem - odchrząknęłam, wracając już do pełnego opanowania. Po chwili jednak znów się uśmiechnęłam. - Dobrze jest być na nieznanej ziemi.
- Wiesz... - zaczął - normalne wilki raczej wolą być na pewnym gruncie.
- Normalne - puściłam do niego oczko i ruszyłam do przodu. Słyszałam, jak gasił ognisko i później do mnie dobiegał.
Orbisku? :3