Teraz jednak, gdy leżałam na plecach w wysokiej trawie, pomimo prażącego letniego słońca, wciąż chłodnej dzięki padającemu na nią cieniowi korony rozłożystego drzewa, wiele oddałabym za możliwość otworzenia do kogoś pyska. Brak towarzystwa zazwyczaj mi nie przeszkadzał, czasem jednak potrzebowałam kogoś, komu mogłabym się tak po protu wygadać. Przewróciłam się leniwie na drugi bok i obserwowałam wspinającą się po długim źdźble trawy czerwoną biedronkę.
- Spijałaś kolor z makowych płatków tak długo, że aż sama się zabarwiłaś - przemówiłam do owada niczym do wilka, westchnęłam - Niemądra biedronko, teraz każdy drapieżnik będzie mógł Cię łatwo wypatrzeć z powietrza - zbeształam ją - Po co Ci to było? Czy piękno warto jest przypłacić własnym bezpieczeństwem? To dla Ciebie aż tak istotne?
Biedronka dotarła na czubek źdźbła, po czym rozłożyła przezroczyste skrzydełka i wzbiła się w powietrze. Uśmiechnęłam się do samej siebie, bez żadnego konkretnego powodu.
Usłyszałam cichy szelest trawy za swoimi plecami. Wykręciłam szyję by móc spojrzeć w oczy niskiej waderze o piaskowym futrze i złotych oczach.
Zafira? ^^