- Kiedyś i na to przyjdzie czas - odparłem. Młody nie był usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, lecz zanim zdążył zaprotestować, ja pchnąłem go lekko w kierunku piłki. - Przynieś ją i pobaw się chwilkę sam, dobrze? Muszę porozmawiać z twoją mamą.
Pomimo chwilowego niezadowolenia w końcu oddalił się kawałek, aby przynieść piłkę, która wcześniej odturlała się w stronę lasu. Wadera, stojąca do tej pory w milczeniu, spojrzała na mnie z rozbawieniem. Westchnąłem teatralnie i zbliżyłem się do niej na tyle, by móc ją pocałować. Przymknęła oczy, a ja pocałowałem ją w czoło.
- Wszystko dobrze?
Skinęła łbem. Uśmiech nie schodził z jej pyska, co mnie cieszyło. Nie wyglądał na fałszywy.
- Dziękuję, że zająłeś się młodym - szepnęła i oparła się o mnie, wtulając się w moje futro. Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w szczeniaka o niezwykłych oczach, który teraz próbował wyciągnąć zaklinowaną pomiędzy dwoma krzakami piłkę.
- Pomóc mu? - zapytałem, nie odrywając od niego wzroku. Antilia pokręciła głową.
- Nie trzeba. Da sobie radę.
- Nie wątpię.
Tkwiliśmy tak jeszcze chwilę, wpatrzeni w wytrwale opracowującą swój plan kulkę, wsłuchani w szum drzew i bicia naszych serc, które w tej ciszy były zadziwiająco wyraźne. Uderzał łapą w piłkę, ale ta ani nie drgnęła.
- Antilio - zacząłem, a ta drgnęła nieznacznie, słysząc swoje imię. Uniosła wzrok i spoglądała na mnie pytająco - jakiej rasy jest Ayoko?
- Wilk Cienia - odparła bez zawahania. - Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. - wzruszyłem ramionami, a potem zawahałem się, czy na pewno dobrze zrobię, kiedy to powiem. - Chciałbym poznać... swojego syna...
Ostatnie słowa powiedziałem ciszej, lekko speszony. Antilia jedynie bardziej się wtuliła i choć nie widziałem jej pyska, czułem, jak się uśmiecha. Odetchnąłem z ulgą.
Wcześniej nie zauważyłem nawet, jak ciemne chmury przysłoniły niebo. Już tylko nieliczne promienie słońca oświetlały okolicę. Zrobiło się dużo ciemniej, powietrze zagęściło się nieco. Antilia zaczęła się rozglądać, a młody, który właśnie wygrał pojedynek z zabawką i trzymał ją teraz pod łapą, spojrzał w naszą stronę, lekko przestraszony.
- Zbieramy się do domu! - krzyknąłem, na co ten ochoczo ruszył do przodu, nosem turlając kolorową piłkę.
Pierwsze krople spadły na ziemię, zostawiając po sobie jedynie mokry ślad. Zaraz za nimi pojawiły się kolejne, a potem kolejne, w zastraszającym tempie tworząc brudne kałuże i mocząc nam futra. Wadera chciała zasłonić mnie skrzydłem, ale nawet lubiłem deszcz. Podziękowałem i pozwoliłem, aby podparła się na mnie, co znacznie ułatwiło jej chodzenie. Wciąż była słaba.
Wiatr wiał na tyle mocno, że młodym szczeniakiem miotało na wszystkie strony. Ten jednak nie bał się, tylko skakał pomiędzy kałużami i ze śmiechem przytrzymywał piłkę, aby ta nie odturlała się do lasu. Jego matka patrzyła na niego, a w jej oczach lśniła radość i niewyobrażalna miłość, co jakoś dziwnie mnie rozczuliło.
- No pospieszcie się, chłopcy! - zaśmiała się i ruszyła do przodu, ku mojemu zdziwieniu nie potrzebując już pomocy. Uśmiechnąłem się i poczekałem, aż dołączy do mnie Ayoko, a potem, ścigając się z nim, przegoniliśmy waderę i wbiegliśmy do jaskini, robiąc na ziemi plamy z wody i błota.
- Idź się wytrzyj, a ja pójdę po mamę - poleciłem. Dziwnie czułem się, mówiąc na Antilię 'mama', ale szczeniakowi to odpowiadało. Pełny energii podbiegł do sterty starannie ułożonych ręczników i delikatnie wziął jeden, wkopując się w niego. Ja pomogłem Antilii, zamknąłem za nią drzwi i opatuliłem ją ręcznikiem. - Już dobrze? - zapytałem, a ona w odpowiedzi pocałowała mnie w policzek.
W jaskini panowała ciemność, więc - z pomocą szczeniaka - zebrałem świece i poustawiałem je po kątach. Potem podpaliłem je wszystkie, a w pomieszczeniu rozjaśniało światło i zapanowała miła, przytulna atmosfera.
Głuchy grzmot rozbrzmiał na zewnątrz, przez co Ayoko wzdrygnął się i bardziej zakopał w ręczniku. Antili objęła go skrzydłem i coś mu tłumaczyła, a ja w tym czasie sprawdzałem, czy przypadkiem nie przecieka dach.
- Idziemy spać? - usłyszałem, kiedy przesuwałem półkę, aby dostać się do niewielkiego pęknięcia w ścianie. Nie było to do pytanie do mnie, więc w spokoju zajmowałem się niszczeniem wystroju.
- Nie jestem śpiący - odparł Ayoko i wychylił łebek spod materiału. - Co robisz?
Jako, że to pytanie było do mnie, oderwałem się na chwilę od zajęcia i odwróciłem, spoglądając na szczeniaka.
- Sprawdzam, czy ściany są szczelne, żeby żadna woda nie wlewała się do środka.
- A co będziemy robić?
Zastanowiłem się przez chwilę, przy okazji zauważając, że tu wszystko jest w porządku. Przesunąłem regał z powrotem na miejsce.
- Może poopowiadamy sobie historie? - zagaiłem, wracając do nich i siadając naprzeciwko. - Jakoś ten czas trzeba spędzić.
Dwójka siedząca naprzeciwko mnie zgodziła się. Antilia podała mi koc, więc owinąłem się nim, aby zachować ciepło. Zapowiadała się zimna noc...
- Kto zaczyna? - zapytałem, a jako, że nie otrzymałem konkretnej odpowiedzi, to sam zaproponowałem. - Antilio, kochanie? Może ty?
Antilio, kochanie? :3
Pobawiłam się chwilę w rodzinkę ^^