14 marca 2018

Od Alvarian CD Shams

Z samego rana zamierzałam wyruszyć nad rzekę, musiałam zebrać kilka gatunków kwiatów, dostępnych zaledwie przez niecałe dwa tygodnie w ciągu roku. Chwyciłam w zęby duży, wiklinowy kosz i powolnym krokiem skierowałam się w stronę rzeki. Poranek był wręcz bajeczny! Promienie wschodzącego słońca delikatnie mnie ogrzewały, a skąpane w różowym blasku chmury leniwie płynęły po niebie… Po około godzinie marszu dotarłam w pobliże wodospadu, urzeczona jego pięknem przez dłuższy czas wpatrywałam się w niego w bezruchu i przysłuchiwałam się spadającej z wysokości wodzie. No cóż, ale trzeba było wziąć się do pracy, postawiłam kosz na ziemi i zaczęłam zrywać młode pędy rzadkich roślin. Nagle usłyszałam głośny plusk, momentalnie odwróciłam się w stronę rzeki, jednak nic niepokojącego nie zauważyłam, musiałam się przesłyszeć. Po chwili jednak znów usłyszałam odgłosy, choć tym razem towarzyszyło im stłumione wołanie o pomoc. Ponownie odwróciłam się w stronę rzeki, tym razem nad taflą wody ujrzałam walczącego z nurtem młodą wilczycę, zamurowało mnie. Gdy po chwili znów wróciła mi trzeźwość umysłu, rzuciłam się pędem w stronę szczeniaka, kiedy już prawie dosięgnęłam jej fioletowego futerka, brzeg się obsunął i z pluskiem wpadłam do wody, przy okazji jednak udało mi się oswobodzić moją młodszą towarzyszkę. Teraz razem próbowałyśmy utrzymać się nad powierzchnią wody, niesione przez wartki nurt. Co chwilę porywały i podtapiały nas niewielkie wiry tworzące się na wodzie. Po pewnym czasie koryto rzeki zauważalnie się rozszerzyło, a wokół nas zaczęło się pojawiać coraz więcej wysepek i wysokich traw – wpłynęłyśmy na rozlewiska. Co chwilę traciłam młodą waderę z oczu, na tym terenie łatwo się było zgubić, obie byłyśmy bardzo zmęczone. Trawy i pływające tratwy z mchu nie stanowiły żadnego punktu zaczepienia, co gorsza jedynie utrudniały poruszanie się. Żadna z nas nie czuła gruntu pod łapami, po pewnym czasie zza traw wyłoniła się niewielka wysepka. Ostatkami sił starałam się do niej dopłynąć, kiedy wspólnie dotarłyśmy do brzegu, wyczerpane  padłyśmy na wilgotną ziemię. Obie przez dłuższą chwilę dyszałyśmy, próbując złapać oddech, w końcu postanowiłam zabrać głos:
- Alvarian – powiedziałam cicho próbując ostatecznie uspokoić oddech.
- Hm? – Odpowiedziała mruknięciem wadera, mozolnie podnosząc na mnie wzrok.
- To moje imię, tak dla sprostowania.
- No tak, mów mi Sha… - wypowiedź wadery przerwał napad kaszlu, którego przyczynom  najprawdopodobniej była niedawna kąpiel. – Shams, mam na imię Shams – dokończyła lekko speszona i usiadła na trawie.
- Miło mi – opowiedziałam z uśmiechem, poczym wzięłam się za czyszczenie futra, w które powplątywana była cała masa pływającego mchu.
Położenie słońca wskazywało na późne popołudnie, niedługo powinno zacząć się ściemniać. Po dłuższej chwili ciszy Shams zabrała głos:
- Chciałabym ci jeszcze podziękować za ratunek, gdyby nie ty nie wiem co by się stało.
- No cóż, nie wyszło to zbyt efektownie, ale lepsze to niż nic – moją odpowiedź podsumowałam niewielkim uśmiechem.
Zaraz po tym młoda wadera podeszła do brzegu i nachyliła się nad wodą…
- Jeszcze ci mało? – Zapytałam, na co Shams tylko mnie uciszyła.
Po chwili młoda wadera wyciągnęła z wody pokaźnych rozmiarów rybę.
- Jesteś może głodna? – Zapytała wskazując na swoją zdobycz.
- Dzięki, ale powiedzmy, że nie jadam zbyt często – powiedziałam z uśmiechem, na co wadera jedynie wzruszyła ramionami i zajęła się konsumpcją.
Po pewnym czasie zaczął doskwierać mi niecodzienny ból głowy, jakby całe stado mrówek maszerowało mi po czaszce, zaczęłam się nerwowo drapać, a przed oczami poczęły pojawiać mi się barwne plamy. Instynktownie spojrzałam na oczy ryby – były zamglone, najprawdopodobniej coś złego musiało znajdować się w wodzie. Toksyczne opary? Może czyjeś zwłoki? Z pewnością nie była to sprawka żadnej rośliny, z pewnością bym to wyczuła. Spojrzałam na Shams, z jej pyska zaczęła lecieć piana – najwidoczniej nie tylko ja padłam ofiarą zatrucia…

Shams?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template