- Odpocznij…
Postanowiłem rozpalić ognisko, by ogrzać nas oboje. Przyniosłem kilka patyków oraz krzesiwo. Napotykając pewne trudności, udało mi się w końcu rozżarzyć płomień. Lekko przysunąłem Loedię bliżej ognia, a sam usiadłem obok. W końcu wadera, zaczęła się wybudzać. Spojrzała na mnie swoimi krwistymi oczyma z pytającym, a zarazem zmęczonym spojrzeniem. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zabiliby mnie, gdybyś nie wróciła.
Zdawało się, jakby nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.
- To głupie. Ktoś może nas zauważyć – mruknęła.
Postanowiłem w odpowiedzi powiedzieć coś, co mogłoby wprawić ją w zakłopotanie.
- Bez problemu mogłaś się wynurzyć. – odwróciłem się w stronę źródła ciepła.
Po paru sekundach usłyszałem odpowiedź.
- Owszem – przyznała – Ale po co?
- Może po to, żebym i ja nie musiał moczyć swojego futra, dla dobra niby to samodzielnej księżniczki. – wytknąłem język.
- Jesteś okropny. – odwróciła się z wyrzutem. – Skoro tak Ci szkoda swojego futerka, nie musiałeś za mną skakać.
- Jednakże, to zrobiłem. Chciałbym usłyszeć wyrazy wdzięczności.
- Zapomnij. – skrzywiła się.
- Loesiuuu~
Zrobiłem duże oczy.
- Odsuń się ode mnie. – odsunęła się.
- Jeśli już wydajesz komuś rozkazy, raczej nie powinnaś sama ich wykonywać. – uśmiechnąłem się. – Może to wprowadzić w zakłopotanie~
- Odsunęłam się, bo sam byś i tak tego nie zrobił.
- Zapewne nie. W końcu dalej się trzęsiesz, a nie mógłbym pozwolić, żebyś się przeziębiła czyż nie?
Loesia? Wybacz, wybacz, wybacz za dłuuuuugą przerwę T_T